czwartek, 4 sierpnia 2016

2. TAŚ, TAŚ, MAŁY ZWYRODNIALCU

B A E K H Y U N


Po odczytaniu wczorajszego maila od Chanyeola, pytającego o nagranie czegokolwiek i potwierdzeniu przeze mnie przybycia, spakowałem parę koszulek, kilka par spodni i trochę bielizny do walizki, nie zapominając o kosmetykach.

Z niecierpliwością wyczekiwałem następnego dnia, kiedy to miałem to wylecieć do Nowego Orleanu, gdzie mieszkał Chanyeol. I tak nie mam co robić ze swoim życiem, więc dlaczego miałbym mu odmówić? A po za tym przydałaby się jakaś nowość na kanale, a nie tylko challenge z „BFvsBF”, popierdolonym Sexmasterem czy Pompa Teamem. Na dodatek rodzice, z którymi nie widziałem się prawie rok, powiadomili mnie w ten sam dzień, w którym napisał do mnie Park, że jednak nie przyjadą. Wytłumaczyli się tym, że coś im wypadło i odwiedzą mnie na początku września. Super. Świetnie. Zajebiście.

Już na starcie plusem wyjazdu jest to, że zyskam nowego znajomego, dzięki któremu na mój kanał wreszcie wleci nowy odcinek, jak nie kilka.

Nie powiem, ale na mojej stronie od dobrego miesiąca były pustki. W ciągu całego czerwca dodałem zaledwie dwa filmiki, trwające po niecałe piętnaście minut, a subskrypcji i łapek przybywało coraz mniej i szczerze? Nie dziwi mnie to.

Gdyby nie to, że jestem leniwym chujem już dawno na mojej ścianie wisiałby złoty przycisk YouTube, a tymczasem brakuje mi jakieś sto tysięcy subskrypcji do pełnego miliona.

Moje użalanie się nad sobą przerwało dziecko siedzące za mną, które jak pojebane uderzało nogami w moje siedzenie. Natychmiastowo odwróciłem się, patrząc na chłopca przeszywającym wzrokiem.

— Parkinsona masz, gówniarzu? — zapytałem po angielsku, widząc, że nie jest Azjatą.

Nie wiem, gdzie była jego matka, ojciec, rodzeństwo, cokolwiek, ktokolwiek, abym chociaż mógł zwrócić im uwagę na zachowanie tego małego skurwisyna. Do głowy nawet przyszła mi myśl, że jest to jakiś młody islamista, czy coś i chce podłożyć bombę, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że to dziecko jest za tępe, żeby zrobić coś takiego.

Mam nadzieję, że moje męki są tego warte, Park Chanyeol.

⋯☆★☆⋯

— O tak! — krzyknąłem i rzuciłem się od razu na czarną kanapę, na co czarnowłosy zareagował śmiechem.

— Chcesz coś do picia? — spytał się mnie, na co ochoczo pokiwałem głową, czując suchość towarzyszącą mi od samego przylotu.

Podróż minęła mi dość dobrze. Nie licząc tego małego kurwiszona, który jak szalony wciąż walił w moje siedzenie albo jęków wydobywających się z toalety. No kurwa, ludzie wszędzie i zawsze muszą się jebać. Nawet pierdolone dziesięć kilometrów nad ziemią. Obrzydlistwo.

Ale prócz tych dwóch akcji, wszystko przebiegło naprawdę dobrze. Dostałem nawet orzeszki i wodę truskawkową. Moją ulubioną, ha! No i kiedy skurwisyn zasnął, ja również się zdrzemnąłem.

— Channie! — Yeol stanął w półkroku, odwracając głowę w lewo.

Przed moimi oczami mignęła mała postać, która w ułamku sekundy znalazła się w ramionach Parka. Co coś popierdalało jak mała wyścigówka na torze z Hot Wheels.

— Gdzie jest pani Page? — spytał starszy, przeczesując włosy chłopca.

A to był chłopiec. Dobra. Chanyeol i dziecko to najsłodsza rzecz jaką widziałem, serio (a ja nienawidzę dzieci, było to udowodnione w czasie mojego lotu). Słodsza niż babeczki, które jem o trzeciej w nocy, bo jestem małym, smutnym grubasem.

— Pani Page poszła wtedy kiedy niby zasnąłem, ale tak naprawdę nie zasnąłem — powiedział mu na ucho, jednak na tyle głośno, iż mogłem usłyszeć dokładnie każde słowo, które owe dziecko wypowiedziało.

Niech Chan lepiej uważa na tego małego, bo jeszcze wyrośnie z niego Sexmaster Junior.

— Mimo to, że „zasnąłeś” pani Page nie powinna wychodzić, bo powiedziałem jej, że wrócę za godzinę, półtorej... Ważne, że nic ci nie jest — westchnął, wypuszczając brunecika z objęć.

— Oj wujku, nie jestem przecież głupi. — Mały chłopczyk uderzył Yeola w nogę i drąc się zaczął biec w kierunku schodów. Wybacz młody, ale kłóciłbym się. Dzieci są tępe jak mój nóż do ogórków.

— Ej, ej, ej, ej. Minsoo, wracaj. Mamy gościa.

Ten od razu schylając się, podbiegł truchtem do małego, który rozglądał się zapewne w poszukiwaniu mnie samego.

Naprawdę jesteś ślepy, mały kurwiu, skoro nie potrafisz zauważyć takiego przystojniaczka, wylegującego się na kanapie twojego wujaszka. Jest też opcja, że nie jest gejem i liczy na jakąś młodą łasiczkę.

Byun Baekhyun ogarnij swoje pojebane myśli raz, dwa, trzy.

— Baekhyun. — Usłyszałem, więc podniosłem się z o dziwo mega wygodnej kanapy i podszedłem do chłopaka. — To jest mój siostrzeniec Minsoo i zostanie z nami do czwartku. Minsoo, a to jest Byun Baekhyun, mój znajomy z YouTube — przedstawił nas sobie, a ten przykleił się do moich nóg. Puszczaj mnie ty łysy planktonie.

— Chanyeol — powiedziałem ściszonym głosem, a ten z uśmiechem kiwnął głową, że mam mówić dalej. — Nie lubię dzieci no i wiesz... — Zacząłem wskazywać palcami na moje nogi, a chłopak wydusił z siebie ciche „Aaa” i chwytając młodego za biodra odciągnął go ode mnie.

Mały miał szczęście, że był tutaj jego pierdolony wujek, bo... zresztą nieważne, nie chce wyjść na zwyrodnialca.

— Idę go położyć, poczytam mu coś i do ciebie zejdę. Powinno zająć góra dziesięć, piętnaście minut, a ty weź sobie picie, włącz telewizor... Czuj się po prostu jak u siebie. Jak coś to jestem w pierwszym pokoju na lewo i…

— Dobra uspokój się, idź już — pogoniłem go i zaraz po tym jak Yeol się ulotnił, ja poszedłem szukać szklanki w kuchni, która była większa niż Krystal Sexmastera.
A właśnie. Sexmaster.

⋯☆★☆⋯

Pierwsza noc minęła w zastraszającym tępię. Poznaliśmy się z Chanyeolem bliżej, dokładnie studiując to, co będziemy robić w najbliższym czasie. Oczywiście mieliśmy na uwadze małego przychlasta... to znaczy Minsoo. Nazywajmy rzeczy po imieniu, okej?

Gdy wstałem rano, nie fatygowałem się zbytnio z pościeleniem łóżka, czy odsłonięciem zasłon. W końcu miałem czuć się jak u siebie, więc robię tak jak u siebie, co nie? Jedyne, co zrobiłem od czasu wstania to umycie tyłka, ubranie się w czyste i pachnące ciuszki oraz poprawienie włosów.

Później odpaliłem na chwilę swojego laptopa. Spokojnie, nie oglądam pornosów. Na pewno nie rano, hehe. Poszedłem na kanał Sexmastera, przestalkować jego filmy, czy czegoś nowego nie dodał. Jego filmy to najlepsze pornole, więc nie będę łapał wirusów na komputer, skoro Jongin daje mi siebie za darmo.

Dobra nieważne, blefowałem. Musiałem zrobić coś innego.

Wracając. Opuściłem swoją sypialnię po jakiś czterdziestu minutach i udałem się w poszukiwania Parka. Taś, taś, Channie, tatuś wbija.

Przepraszam, za dużo Sexmastera.

Jezu, Jongin, wyjdź ze mnie. Kurwa. Znaczy z mojej głowy, nie mojego tyłka. Boże, co jest w moim mózgu. Potrzebuje seks terapii. Egzorcysta też by się przydał.

— Chanyeol! — Wszedłem do pokoju chłopaka, rozglądając się dookoła. — Kurwa, co to za jeże, ja pierdole — dodałem, kiedy zobaczyłem kilka klatek z jebanymi tuptusiami.

Chyba czas stąd spierdalać.

— Co się drzesz? — Park przekręcił się na łóżku i przetarł oczy.

— Stary, ja zawsze chciałem mieć jeża, bardzo lubię jeże i w ogóle, ale co ty za przeproszeniem odpierdoliłeś? Gang zakładasz albo nie wiem... program przyrodniczy „Jeże i ja”, „Park Chanyeol i jego rodzinka”? — spytałem, patrząc to na niego, to na małe stworzenia.

— Zabawna historia — ziewnął. — Opowiem ci... tylko nie przerywaj. — Podniósł rękę, by przeczesać włosy. — Suho kazał mi do siebie przylecieć, bo ponoć ważna sprawa, a tu chuj. Wbijam do niego, a ten pakuje mi do samochodu jeże. I rozumiesz, że on po prostu kazał mi po chwili odjechać? A najlepsze jest to, że Constantin przeleciał w jego sejfie Beatrice, no to jeszcze spoko i wszystko było w jak najlepszym porządku, póki nie urodziły się ich dzieci i nie zaczęły srać na jego jebane sztabki złota. Ja jako, że nie dał mi wyjścia wróciłem z tymi gadami i szukam im rodziców — wytłumaczył mi tą całą sytuacje w międzyczasie wstając i ścieląc łóżko. — Tak w ogóle dawno temu wstałeś? Jesteś może głodny?

— Wstałem po szóstej i nie, nie jestem głodny. Nie jadam śniadań — powiedziałem zgodnie z prawdą, idąc zaraz za nim, bo w końcu raczył wstać z wyrka. Przed chwilą z problemem pytał, czego się tak drę, a teraz zapierdala do kuchni jak sanki z górki.

Park, coś z tobą nie tak? Wciągałeś kokę z penisa jak w tych beznadziejnych fanfictions z których Jongdae ciśnie bekę?

Kiedy znaleźliśmy się w kuchni, usiadłem na wyspie i zacząłem wpatrywać się w bicka brązowookiego. Kiedy on ma czas na siłkę? Przecież Chanyeol co tydzień albo dwa wrzuca pranki i różne filmiki, których przecież nie zrobi się w pięć minut. Ja osobiście jestem zbyt leniwy na takie rzeczy i wolę sobie poleżeć, obejrzeć dramę, pograć w gry bez kamery, cokolwiek, tylko innego, by nie robić czegoś wyczerpującego. W sumie trochę mnie to śmieszy, bo jeszcze pięć lat temu byłem najlepszy z wychowania fizycznego i zawsze byłem wybierany na wszelkie zawody szkolne i nie tylko. Aktualnie dobrze czuje się ze swoim słodkim brzuszkiem, który kochają moi widzowie płci żeńskiej, ale no niestety, jestem szczęśliwym gejem. Może nie do końca szczęśliwym, bo brakuje mi chłopaka, ale japa, nikt nic nie wie. Mam League of Legends i wodę truskawkową. Po co mi chłopak?

Chodź w sumie, taki Chanyeol to fajna sprawa. Pomagałby mi nabić level w grze albo gdybym nie mógł się ruszyć w czasie rundy to przyniósłby mi ciasteczka, coś do picia albo obiadek.

Chanyolo, bądź moim ukochanym na czas meczu w LOL'u, proszę bardzo, bardzo, bardzo.

— Halo, Baekhyun żyjesz?

Otrząsnąłem się i zobaczyłem przed sobą wspomnianego czarnowłosego, który machał mi ręką przed twarzą.

— Żyje, żyje — odpowiedziałem i zeskoczyłem z wyspy. — Masz wąsa mlecznego — dodałem zauważając mleko nad jego górną wargą, a zaraz za nim lekko zgnieciony karton mleka, który był zapewne pusty. N i e w n i k a m.

Dwudziestojednolatek zlizał białą substancję (chodzi o mleko, co wam przyszło do głowy, co?) i wyrzucił opakowanie.

— O czym tak myślałeś?

— Eee, no o kanale, a o miałbym myśleć? — Sprzedałem mu małe kłamstwo. Nie miałem zamiaru na początku naszej znajomości mówić, że marzyłem sobie o jego rąsiach, moim brzuszku i homoseksualizmie. Może mógłbym, ale nie chciałem, bo po co?

— No to masz może jakiś pomysł na coś, co moglibyśmy nagrać? — zapytał po raz kolejny, przy okazji otwierając lodówkę i znów biorąc z niej mleko tylko, że tym razem wlał je do wyciągniętej wcześniej miseczki i wsypanych płatków.

On jest od niego uzależniony, czy co? Ciągle mleko, mleko i mleko.

— Na początek proponuję „Whisper Challenge”. Nie mam zamiaru od razu iść na całość i wylądować w szpitalu — zaśmiałem się, przypominając sobie różne wyzwania z papryczkami, Nutellą, bitą śmietaną i ogórkami.

Baekhyun, zapomnijmy o tym, raz, dwa, trzy. Uff.

— W porządku.

Położyłem głowę na rękach leżących na stole i przymknąłem oczy. Szczerze to chciało mi się trochę spać. Zapewne przez to, że wstałem około szóstej i od razu odpaliłem laptopa w celu sprawdzeniu moich social mediów, odpowiadaniu widzom na różne pytania i dowiedzeniu się czegoś o Chanyeolu, bo jedyne, co o nim wiedziałem, to to, jak ma na imię i nazwisko, adres zamieszkania, wiek oraz, o jakiej tematyce prowadzi kanał.

NO WŁAŚNIE. Taka była prawda, zero pornosków, czy Sexmastera. Czysta integracja z fanami i hejterami, bo tacy też się znaleźli, a ja jako, że jestem Byun Baek, również im odpisywałem wykorzystując swoje najlepsze pociski, które nie raz wylądowały na stronach typu TwojaStara.com.

Fajnie co nie?

— Ej. — Otworzyłem oczy i spojrzałem na czarnowłosego. — Od początku zastanawia mnie jedna rzecz, ale nie wiem czy wypada pytać…

— Pytaj, o co chcesz — odparłem, wzruszając ramionami.

Jak już mam spędzić u niego więcej czasu to niech pyta o wszystko. Przecież nie odpowiem mu „Wypierdalaj”. To znaczy powiedziałbym, ale nie wypada tak na pierwszym spotkaniu.

— Jesteś tym, no... jesteś gejem? — zapytał nerwowo, wkładając do ust kolejną łyżkę płatków z mlekiem.

Uroczy.

Czekaj co ja powiedziałem?

Chanyolo nie może być uroczy, kiedy mi tu tak świeci tymi swoimi bickami na lewo i prawo. Czy to jest według was urocze? No właśnie.

— Jestem i mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza — odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

No, bo byłoby przykro, gdyby tak naglę Chanyeol powiedział do mnie „Sory, Baek, ale gejów nie chcę chować. Wole swoje jeżyki, idź sobie” albo bardziej dramatyczna wersja: „Wracaj do swojego jebanego Seulu, ty mały pedale, bo jeszcze mnie zarazisz tym swoim gejostwem”.

— No nie przeszkadza mi to, ale masz może chłopaka? — zadał kolejne pytanie, a ja kaszlnąłem. C o. — Jezu nie, nie chodzi mi, że ja ten tego do ciebie. Po prostu nie chce, żeby mi ktoś przyjechał wpierdolić, co nie? Lubię swoją twarz, nie potrzebuje operacji plastycznych z pierwszej ręki, haha — wyjaśnił, a mi kamień spadł z serca.

Oj, Chanyeol, ty żartownisiu pierdolony.

— Nie, nie mam. Jestem wolny jak Jongin w Sex Shopie. I nie bój się, nie zgwałcę cię. Nie jesteś w moim typie. — Po raz kolejny troszkę skłamałem. Park Chanyeol był w moim typie, ale nie powiem mu tak o, że palę na niego dupę. Nie wypada.

Jeszcze wyjebałby mnie za drzwi i nici z kolaba.

Chłopak w końcu skończył śniadanie, a ja przeniosłem się na kanapę w dużym pokoju, gdzie włączyłem telewizor i zacząłem oglądać jakiś durny serial.

Wyciągnąłem w międzyczasie telefon, by zobaczyć czy dostałem jakieś nowe powiadomienie.

O, hej Sexmaster. Mój przyjacielu najdroższy, stęskniłem się.

— Ja pójdę się ogarnąć i zaczniemy nagrywać. Mógłbyś wziąć statyw, lustrzankę, mikrofony i przygotować wszystko w ogrodzie? — W salonie nagle zawitał czarnowłosy z prośbą. Powiedział to tak szybko, że bałem się, że do domu wbije nam policja z mandatem za szybkość. Park, bądź ostrożny. Ja cię proszę.

— Okej — odpowiedziałem momentalnie i zacząłem zbierać swój tyłek z sofy. No to sobie odpocząłem, nie ma co.

⋯☆★☆⋯

— Kurwa, Chanyeol! Przestań mi pierdolić o kutasach! — zaśmiałem się, kompletnie nic nie rozumiejąc, co ciemnowłosy do mnie gada. Jedyne, co słyszałem to remix piosenki Rihanny. Work, work, work. Brązowooki ruchem ręki pokazał, że zaczynamy nowe zdanie i zaczął mówić. — Sexmaster — powiedziałem niepewnie, ale ten pokazał kciuk w górę. — Robi grilla — dodałem, lecz tym razem wybuchnął śmiechem. — To nie jest śmieszne, Chanyeol! Ja już nie wiem czego mam się spodziewać, więc się nie dziw, że napierdalam o grillach i karkówce! — krzyknąłem, zdejmując słuchawki. — Śmiej się tak dalej, to wypierdolę ci te jebane zapasy mleka z lodówki — zagroziłem, biorąc łyka wody stojącej na małym stoliczku obok nas.

Kurwa, Chan, trzeba jechać do sklepu, ponieważ w twoim super domu brak podstawowych produktów do życia, to znaczy — wody truskawkowej.

— Dobra, zamknij mordę. Zostało ci ostatnie zdanie — powiedział, nadal się śmiejąc i chwycił za słuchawki, które zdjąłem, po czym włożył mi je do uszu.

O Boże, mam w głowie głos Jongina mówiący zdanie typu: „Najpierw wkłada w ciebie swoje słuchawki, a później włoży w ciebie swojego penisa”. Pomocy, ludzie.
KURWA. Nieważne. N i e w a ż n e.

— Czekaj. — Włączyłem nową piosenkę i pokazałem mu, że ma kontynuować. — Sexmaster... Satyra? Co ty pierdolisz? Aaa... Mogłeś od razu mówić, że smyra. No Sexmaster smyra...? Nie, nie, nie, nie! — Znów wyjąłem słuchawki z uszu. — Kończymy ten popierdolony odcinek, bo to dla mnie za wiele — dodałem, chwytając się za głowę. — Żaden Sexmaster nie smyra mnie po jajach.

— Dobra, dobra — powiedział śmiej... krztusząc się jak orka w czasie rui. — Kończymy nasz „Whisper Challenge” i dajmy odpocząć umysłowi Baekhyuna.

Dzięki, Chanyolo, ty wiesz, jak zadbać o kolegę.

— Mamy nadzieję, że wam się podobało i nie na darmo niszczę się u tego cwela Chanyeola — dodałem od siebie, za co dostałem z pięści w ramię. — Dzięki, cwelu.

— Sam jesteś cwelem, cwelu — szepnął do mnie, po czym odwrócił się znów w stronę kamery, uśmiechając szeroko.

Co za pierdolony oszust.

— Zapraszamy do dawania łapek w górę i subskrypcji mojego kanału, klikając w moją piękna twarz oraz subskrypcji kanału Baekhyuna, klikając w jego krzywą mordę.

— Wylanie twojego mleka jest coraz bliżej — mruknąłem, patrząc na niego z przymrużonymi oczami. — Dajcie mu unsuba i wbijajcie do mnie. U mnie przynajmniej nie ma takiej patologii.

— Ta, wcale — prychnął. — Pa! — Pożegnał się i wstał trawy, po czym ruszył w stronę kamery, by zapewne ją wyłączyć.

— Pa... pamiętajcie o subskrypcji! — dokończyłem, a on wyłączył lustrzankę. — Boże, w końcu. Głodny jestem — jęknąłem, masując brzuch, z którego po chwili wydobył się dziwny odgłos, przypominający trochę orgię małych Predatorków, popierdalających po łące maków. Na szczęście nie byłem sam, bo chwilę później to samo zrobił brzuch Chana.

— Dobra chodźmy coś zjeść. Yura powinna już być w domu. — Chanyeol skinął do mnie, a następnie ruszył na przód.

— Yura? Kto to Yura?

— Moja siostra, miała dowieźć młodemu kilka rzeczy i do ósmej będzie tutaj — odpowiedział, a ja przytaknąłem głową.

Właśnie mieliśmy opuścić zielony ogródek Parka, jednak niespodziewanie wpadłem na chłopaka, bo zatrzymał się przed drzwiami balkonowymi. Ducha zobaczył?
Spojrzałem w niebo lustrując wzrokiem położenie Słońca. Miałem piąteczkę z geografii, także…

— Chanyeol, już jest…

— Kto ci powiedział takie brzydkie rzeczy? — Usłyszałem zdziwiony głos jakiejś dziewczyny, który przerwał mój monolog.

— ... Ósma.

— Wujaszek Chanyeol i jego kolega coś mówili, i jeszcze o jakiejś Krystal Sexmastera. Krystal to dziewczyna wujaszka? — spytał, a ja zatkałem dłonią usta.

— O kurwa, przypał — mruknął wyższy i odwrócił się. — Jest akcja reakcja. Idziemy do frontowych, ubieramy buty i spierdalamy na miasto coś zjeść — podzielił się ze mną swym jakże dojrzałym planem.

Brawo, Chanyeol. Dostajesz order pomysłowości i talon na kebsa.

Ale bym opierdolił kebaba, Boże. Chanyeol, idziemy. Teraz.

— Ale ja mam pieniądze na górze... — jęknąłem niezadowolony.

— Spoko, moje są w kurtce, a teraz chodź, tylko cicho — wyszeptał choć byliśmy na dworze i jego siostra nie była w stanie tego usłyszeć.

Park, ty debilu.

Chłopak wziął nasze telefony ze stoliczka plażowego i oddał mi moją własność. Podziękowałem mu i schowałem ów przedmiot do tylnej kieszeni swoich spodni.

Krok w krok zacząłem iść za chłopakiem patrząc pod nogi, by przypadkiem się nie wyjebać i nie spierdolić akcji. Gdy dotarliśmy do przedsionka szybko ubraliśmy buty, a Yeol zaczął szukać pieniędzy.

Szybko, szybko.

— Chanyeol?! — Po domu rozniósł się krzyk siostry Park. Moje serce biło szybciej, niż na wieść, że stuka mi dwieście tysięcy widzów. Emocje jak w kolejce po piwo.

Woah, woah, woah.

Obym nie dostał ataku padaczki jak na koncercie Big Bang.

— Spierdalamy — powiedział, kiedy znalazł pieniądze i coraz głośniej było słychać zbliżającą się do nas Yurę. Szybko wyszedłem, a zaraz za mną brązowooki, przy okazji zamykając drzwi. — Biegnij! — dodał trochę głośniej i w mgnieniu oka znaleźliśmy się z pięćdziesiąt metrów od posesji.

Okej, cofam. Pierdole moją kondycję sprzed pięciu lat, jestem padnięty. Chanyeol, bierz mnie na bary, bo zaraz mi szkity odpadną.

— Kurwa... nigdy więcej biegania — jęknąłem w czasie kucania, by uspokoić oddech.

Niespodziewanie z telefonu wyższego wydobył się nieprzyjemny dźwięk. Ten od razu sprawdził, o co chodzi i zaczął czytać.


— „Ty i twój kolega macie wpierdol”. — Spojrzeliśmy po sobie, rozglądając się na boki. — Myślisz, że Yura zauważy, że nie wróciliśmy do domu na noc?


⋯☆★☆⋯

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz