poniedziałek, 8 sierpnia 2016

03. MAŁŻEŃSKA SEPARACJA

C H A N Y E O L

Nie wiem co się stało w ostatnim czasie, pamiętam tylko szybką ucieczkę, pościgi policji i Spidermana ratującego nas z opresji.

Nie no żart, bez tych dwóch ostatnich. Chociaż, fajnie byłoby posiadać koleżkę Pająka. Super sprawa. Serio, chciałbym.

— Ej, Chanyolo. — Spojrzałem kątem oka na niższego od siebie chłopaka i podniosłem brew, dając mu do zrozumienia by kontynuował. — Myślisz, że straciłem u twojej siostry szacunek i szansę na zaruchanie?

— Co?

— Żartuje, nie chce jej przelecieć. Ale serio. Myślisz, że już mnie nie lubi?

— No coś ty. Yura pewnie ma okres. Albo tampon jej źle wszedł, nie wiem. Nie znam się. To znaczy, zawsze jak miała to była taka zrzędliwa i wszystko chciała zabić. Pewnie ma te dni. Nie martw się, przejdzie jej.

— No mam nadzieję, że nie jest na mnie zła. Fajna z niej laska. Zmieniam zdanie, brałbym ją jak komornik telewizor. Chyba jestem znów hetero.

— Co?

— Stanął mi.

— Co.

— Myślisz, że jej mąż i dzieciak zauważą to, jak ktoś wykradnie im jedyną kobietę z domu? Podstawie im twojego jeża. Kobiety i jeże to to samo. Tak samo ostre, hehe.

— Boże, co — kaszlnąłem głośno. Chyba się przesłyszałem.

Kim jesteś i co zrobiłeś z Byunem, potworze.

— Nie no, Chan, żartuje. Nie tknąłbym twojej siostry, nie tknął bym laski, fu. Siusiaki team.

Uff, wrócił dziwny Baek.

— Boże. — Złapałem się za serce, śmiejąc cicho.

Dobry żarcik, Byun Baekhyun, dobry żarcik.

Chwilę szliśmy w ciszy, w stronę miasta, jednak Baekhyun postanowił po tych kilku minutach znów przemówić, zbijając mnie z tropu.

— A ty?

— Co ja? — spytałem zakłopotany. Serio go już nie rozumiałem, mały, słodki dziwak.

Słodki?
Czekaj co?

— A ty jesteś gejem? Jak nie twoja siostra to może ty, co? Każdy ziomek, który miał na nazwisko Park leciał na mnie jak mój ojciec na ogórki, a powiem ci, że te ogórasy miały lepsze powodzenie niż moja matka.

Parsknąłem, powodując u niższego taką samą reakcję.

— Umm, no więc, tak. Jakby ci to wytłumaczyć... — Zgubiłem wątek, myśląc o tym co odpowiedzieć. W sumie, to nie miałem konkretnej orientacji seksualnej. Kochałem sercem, a nie oczami. Podobali mi się zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Miałem jednego chłopaka przez pewien okres czasu, ale i posiadałem wcześniej również dwie dziewczyny, z którymi było mi równie dobrze, co ze wspomnianym mężczyzną. — Jestem hetero, jednak... nie to nie to. Można by powiedzieć, że jestem demiseksualitą.

— A co to jest demiseksualizm?

— No... pociągają cię wszyscy z którymi masz bliskie relacje, bez względu na płeć. Kochasz sercem, nie masz określonej orientacji seksualnej. Miałem kiedyś i dziewczynę, i chłopaka, jednak nie jestem ani bliższy homoseksualizmowi, ani heteroseksualizmowi. Po prostu... kocham tych, którzy są dla mnie ważni, z którymi mam dobre stosunki. Rozumiesz?

— Czyli ruchasz i to i to?

— Czyli rucham i to i to, dokładnie — poddałem się śmiejąc.

— No to fajnie. W sumie to ciekawe, powiesz mi o tym kiedyś więcej. — Skinąłem do niego i uśmiechnąłem się. — Kurcze, jest problem — dodał po chwili. — I to dość spory problem, nawet bardziej niż spory.

— To znaczy?

— Jestem głodny. — Poklepał się po brzuchu. — Jest otwarty jakiś nocny bar albo restauracja?

— Niedaleko jest fajna restauracja... możemy coś zamówić. — Uśmiechnąłem się.

— O tak, idealnie. Chodźmy! — krzyknął, jednak niezbyt głośno, by nie zbudzić ludzi mieszkających w domkach i blokach dookoła nas. — Mam nadzieję, że masz tam dużo kasiorki, naszła mnie ochota na lasagne albo spaghetti.

Chłopak ruszył przed siebie, zostawiając mnie w tyle. Szybko dogoniłem go, wkładając rękę do kieszeni, by zobaczyć ile ma pieniędzy.

Och.
Baekhyun, tylko się nie denerwuj…

⋯☆★☆⋯

— Okej. Bubble tea też jest dobrym wyjściem. — Baekhyun uśmiechnął się w moją stronę. — Serio. Wolę najebać się bezalkoholowym napojem, niż opierdolić jakąś tam lasagne. Jesteś genialny.

— Tak, wiem — powiedziałem tak skromnie jak tylko mogłem. — Chcesz z herbatą czy mlekiem?

— Mleko wolę zostawić tobie, bo jeszcze się uzależnię i co wtedy? Zieloną herbatę poproszę.

Baekhyun odszedł kawałek dalej, a ja zamówiłem dla nas dwa napoje.

Mój składał się z (oczywiście) mleka, syropu jagodowego oraz żelek liczi, a dla Baeka skomponowałem zieloną herbatę wraz z pomarańczą i mango.

Mam nadzieję, że Baekhyun lubi mango i pomarańczę, bo jak nie to przypał. Nie chce stracić zębów, a co gorsza klejnotów w portkach. Są dla mnie tak samo cenne jak Susan i inne dziewczyny dla Sexmastera.

Zapłaciłem należną sumę i wróciłem do nastolatka podając mu kubek.

Sam wziąłem swoją słomkę do ust, pociągając napój, by się napić. Był pyszny, bo jak wiadomo, mleko jest najlepsze na świecie.

— Ej, ziomek. Co ty odjebałeś? Gdzie jest połowa mojej herby? — spytał zaskoczony potrząsając kubkiem. Wzruszyłem ramionami.


— Zabawna historia. Bubble tea kosztuje pięć dolców, a ja mam dziewięć. Jak widać moja kurtka albo mnie oszukała albo mam zanik pamięci i nie przypomniałem sobie, że nic tam nie ma, albo zgubiłem w czasie ucieczki. Nieważne. Wracając do historii o herbacie... poprosiłem pana, który ją robił, by nalał nam dwa połowiczne napoje w cenie jednego. Czyli mamy po pół herbatki dla nas obu. Jestem genialny, wiem.

— Ty debilu, zapierdalaj mi po całą herbatę!

— Nie mam pełnej sumy, wybacz. Naciesz się tym co masz. Dzieci w Afryce muszą wpierdalać suche siano, a ty narzekasz, że nie masz połowy Bubble tea, wstydź się Byun.

— Tak, bo kurwa moja herbata przyda się dzieciom z Afryki, one by się tymi kulkami udusiły, a nie nacieszyły, ja pierdole. Sam to zrobię, jak prawdziwy facet, bo ty to masz chyba bździochę zamiast penisa.

— Zamiast picia poproś o Snickersa, bo strasznie gwiazdorzysz, Baek.

— Zamknij dupę, śmieciu i czekaj tu na mnie, bo jeszcze się zgubisz.

Nim się obejrzałem, Baekhyun zniknął mi z pola widzenia, by udać się do stoiska z herbatą. Przyglądałem się tej całej szopce, już planując w myślach wiązankę wyzwisk na niego (na przykład „Ty debilu”, „Mówiłem, głupku”, „Słuchaj się starszego, gówniaku”), bo w końcu, kto normalny doleje połowę napoju, które i tak kosztowało połowę ceny? NIKT.

Po niecałej minucie zobaczyłem jak Byun wraca, idąc w moją stronę. Widziałem jak jego twarz przybiera znacznego uśmiechu, a on sam podniósł kubeczek machając nim w moim kierunku.

Przekręciłem oczami.

— Jeden zero śmieciu — zaśmiał się i włożył słomkę do ust. — Czas zacząć słuchać się Byun Baekhyuna.

— Jak to zrobiłeś, huh?

— Mam swoje sposoby. Jongin mnie ich nauczył.

— To znaczy? — prychnąłem.

— Uśmiech, oczko, w razie potrzeby groźba. — Spojrzałem w niebo, oblizując usta.

— Dzięki tej trzeciej dostałem herbatkę, a nawet bonik w razie kolejnej wizyty.

— Jesteś chory.

— Być może, chyba mam katar.

— Po prostu chodźmy się przejść — powiedziałem błagalnie, przez co Baekhyun znów się zaśmiał.

— Dobrze, panie Park, chodźmy się przejść.

⋯☆★☆⋯

Chodziliśmy już dobre dwadzieścia minut. Mało co rozmawialiśmy. Jednym dźwiękiem jaki rozchodził się między nami był odgłos siorbania Baekhyuna, gdy ten ostatkami sił próbował wyłowić dwie pozostałe na dole kubka kuleczki ze sokiem.

— Dobra, mamy bubble tea i co dalej? — spytałem wyrzucając pusty kubek do kosza na śmieci. O porządek trzeba dbać.

A przynajmniej ja muszę dbać, bo jeszcze dostane mandat i skończy się prankowanie i nagrywanie na YouTube.

— Ja poszedłbym na sępa. Wiesz, w brzuchach burczy to jakiś kebab by się przydał, a do domu raczej nie wrócimy, bo tam jest boss, czyli twoja wkurwiona, pływająca w okresie siostra. Jeszcze biega tam ten mały, wkurwiający kleszcz. Kurwa boreliozy dostane i co wtedy? Uratujesz mnie swoim mieczem? Oglądałem kiedyś taki film. „Panika na Rock Island” czy jakoś tak i tam lekarstwem było nietoperze mleko. W moim wypadku będzie to chanyeolowe mleko, czy co? Czy twoje mleko ma właściwości lecznicze? — Spojrzałem na chłopaka z góry nie wierząc w to co on pierdoli.

Poprosił tego typa o dolanie alkoholu do herbaty, czy co?

Wziął sobie w żyłę i ma high life? Kurwa mać, co tu się dzieje w tym pierdolonym Orleanie. Mamo, ratuj.


Ale dobra. Skoro Baekhyun ma schizę, też będę mieć. Dziś mamy dzień debila. Święto narodowe dla youtuberów.

— Jest jak Herbapect na kaszel, wiesz. Jedna łyżeczka i od razu jesteś zdrowy, ale polecam od razu całą butelkę, jeśli mówimy o bezpieczeństwie maksymalnym.

— Ty chyba jeszcze bierzesz Aciprex, no nie? W końcu demiseksualizm i te sprawy — odparł, zanosząc się śmiechem. Kurwa, co z nami nie tak? — Wiem! Mam pomysł. Jest tutaj w pobliżu jakaś fontanna?

— A co? Chcesz utopić tutaj moją siostrę i siostrzeńca? — zaśmiałem się wkładając dłonie do spodenek.

Ohoho, mam jego telefon. Czy gdybym wykręcił mu małego pranka i przy okazji przejrzałbym jego komórkę, to byłbym wredny? Pewnie jestem jego kraszi to się skurwisyn długo nie pogniewa, prawda?

— Nie, choć to też dobry pomysł — przyznał kiwając lekko głową. — Ale nie, mam wizję na to, żeby wjebać się do fontanny i wyłowić parę drobniaków na kebaba. No wiesz, ludzie na świecie są na tyle tępi, że wierzą w to, iż gdy wrzucą monetę do pierdolonej fontanny, która stoi, bo stoi, żeby upiększyć miejsce, cokolwiek, to spełni się marzenie, o którym pomyślą. Debilizm, ale dzięki ich głupocie będziemy mogli zafundować sobie jedzonko.

— Jesteś chory i pojebany.

— Ludzie stety, bądź niestety za to mnie kochają. Nie bierz mnie za debila, ale to jest sytuacja kryzysowa. Czuj się jak w „The Walking Dead”. Musimy zrobić wszystko, żeby dożyć następnego dnia i tak w kółko, czaisz ogóra? — zapytał, a ja kiwnąłem potwierdzająco głową. Nie, nie czaje. Zacząłem się już gubić po boreliozie, ale nieważne. — To dobrze. Mądry facet jesteś, Channie.

— Się wie — powiedziałem nadal nie wiedząc co tutaj się odkurwia. — Ale co do naszej dzisiejszej nocy to później jak się ściemni możesz wpierdolić się do mojego domu i wziąć kartę.

— No to pójdziemy o dwudziestej drugiej albo dwudziestej trzeciej, zobaczymy.
Pokiwałem głową. Zapadła między nami chwilowa cisza. Baekhyun skończył użeranie się z herbatą i wywalił pusty kubek do kolejnego pojemnika.

Było chłodno, jednak nie zimno. Na niebie widniało już dość sporo gwiazd, a między nimi usytuowany był księżyc w pełni.

— Tak w ogóle, długo znasz się z Jonginem? — przerwałem panującą pustkę.

Wiem, że to nie był najlepszy temat do rozmowy, bo w końcu Sexmaster to Sexmaster, każdy człowiek o nim już chyba wszystko wie, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda?

— Z nim znam się od przedszkola i powiem ci, że Jongin nie jest taki popierdolony jak na filmach. Może czasami poniesie go fantazja, ale to czasami.

— Ostatnio to go trochę za mocno poniosła ta jego fantazja, bo zaczął mi pisać o dojeniu krów, mleku i chuj wie czym — powiedziałem przypominając sobie rozmowę z ów chłopakiem. — Jeszcze gadał o jakichś okoniach i innych płaszczkach, nie wiem.

— A to wiem. Zdawał mi relacje z waszej rozmowy. — Kai ty kurwo. — Już chciał pisać do Yoorin i jeszcze kogoś z Kapciuszki Squad, że ma pomysł na fanfiction o nas, ale go powstrzymałem.

Boże, czy ty to widzisz?

— Wiesz, że to on stworzył tą grupę na Facebooku Chanbaek SPAM? — zapytałem, a ten zaczął się krztusić.

— Ja pierdole, co. — Zaśmiałem się z reakcji chłopaka i poklepałem go po plecach. — Dobra, cofam. Kai jest popierdolony dwadzieścia cztery na siedem.

No wow. Baekhyun wygrywasz złoty order Internetu Explorer.

— Ogółem wszyscy maczają w tym palce. Sohyun, Felix i Minseok zajmują się grafiką, Kapciuszki Squad no to wiesz, piszą one shoty i tak dalej, a Rich Zone inwestują pieniążki w razie czego. Wszyscy są na poziomie ZERO. — Niższy pokiwał głową z niedowierzaniem, zaczesując włosy w tył.

— Może powiadomimy policję, że nas nękają i zmuszają do nie wiadomo czego.

— Dobry pomysł, Byun, dobry pomysł.

— Tak, wiem — zaczął mnie naśladować, co skomentowałem delikatnym szturchnięciem jego postaci.

A co gdyby nagle Chanbaek stał się nagle real? Hehe.

⋯☆★☆⋯

— Jest i fontanna! — krzyknął po czym zaczął biec w jej kierunku. Głupia klucha.
Żeby się tam nie wjebał, bo ja nie zamierzam wyławiać jego zwłok.

— Boże, czekaj. Nie chce mi się biegać — jęknąłem po chwili. Jestem głodny, chce mi się spać, a ten jeszcze biegnie, no kurwa.

Mały pojeb.

Jasnowłosy będąc już przed obiektem wyżej wymienionym, zaczął zdejmować buty i podciągać spodnie. Parsknąłem śmiechem i w swoim wolnym tempie doszedłem do niego.

— Naprawdę chcesz wejść do fontanny, do której pewnie jakiś bezdomny chwilę przed nami nasikał?

Serio, takie akcje się już zdarzały. Sam mój przyjaciel kiedyś zamoczył bydlaka śmierdziela w tej wodzie, bo mu było za gorąco.
Tak, ten przyjaciel to Park Jimin, który jest życiową niedorajdą i w jego jabłku zamiast jednego robaka, zawsze jest cała rodzinka z krewnymi. Pozdrawiam go z tego miejsca.

— Och, już nasikał. Chcesz jeść czy nie? — spytał, a ja pokiwałem głowo twierdząco. — No to zamknij się i wskakuj, glonojadzie — rozkazał podnosząc już jedną nogę.

— Ale, że... ja też mam tam wejść? Przecież…

— Lol, solidarność plemników, ziomek — mruknął, a ja przewróciłem oczami.

Jebie mnie ta twoja solidarność, Byun.

Zdjąłem obuwie i skarpetki po czym szybko zerknąłem na Baekhyuna. Dobra, jest odwrócony, akcje czas zacząć, hehe. Schowałem do swojego buta telefon młodszego i jak gdyby nigdy nic wszedłem do wody.

— O kurwa, ale fajna zimna woda, jeszcze ten dreszczyk. Śpijmy tutaj Byun. Zaoszczędzimy, nie będziesz musiał nastawiać dupska, żeby zapłacić nam jakoś za hotel — powiedziałem podchodząc pod wodotrysk.

— Yeollie, zbieraj pieniądze, a nie pierdolisz mi tu jakieś farmazony — mruknął.

— No co, słyszałem, że chciałeś iść na męskie dziwki to co ci zaszkodzi dać dupy za hotel, co. — Sam zdziwiłem się co właśnie powiedziałem.

O kurwa? Chanyeol, chyba dziś twój ostatni dzień życia.

— Co? — Jak bardzo mam przejebane? — Powtórz, bo chyba się kurwa przesłyszałem.

— Ja mówiłem, że bardzo ładnie dziś wyglądasz, a co? Co usłyszałeś? — zapytałem powoli krocząc do tyłu, widząc zbliżającego się do mnie Baekhyuna.

— Sad, a w nim jabłka. Skończ pierdolić albo wylądujesz na szubienicy — warknął chwytając mnie za koszulkę i nachylając się. — Jesteś kurwa tak tępy, że jedynym narzędziem, na którym ostrzysz swojego chuja są usta lalki Kim Kaia.

— Woah, woah, spokojnie Baekkie. Przecież nic nie powiedziałem.

— Przestań ściemniać, Park. Doszliśmy już do tego, że jestem głuchą dziwką, czy co? Kurwa, może jeszcze klient wyjebał mi gałki swoim kutasem.

— Ziomek, spokojnie. Odsuń się, bo jeszcze wybudzisz mojego smoka tym swoim ocieraniem się o moje krocze, heh.

— Co — zdziwił się po czym od razu puścił moją koszulkę i odsunął się delikatnie.

— No w końcu. Już myślałem, że będę musiał ci przypierdolić, żebyś mnie puścił czego nie chciałem robić, ale mus to mus. Masz szczęście, że jesteś taki posłuszny, bo jakbym ci grzmotnął to…

— Grzmocić to my się możemy w łóżku, Chanyeol — powiedział, po czym szybko zasłonił usta. — Sory, za dużo Sexmastera — mruknął po czym wrócił do zbierania pieniędzy.

Mam to uznać za koniec tematu? Sorki, ale nie jestem dobry w te klocki.

— Baekhyun. — Podszedłem powoli i ostrożnie do niższego, po czym robiąc delikatną jaskółkę, palcem dotknąłem jego ramienia.

— Czego? — sarknął nie przerywając czynności.

— Baekkie — zacząłem na złagodzenie sytuacji. Sexmaster pisał mi, że lubi jak tak go się nazywa, co nie? Ale kurwa w końcu w pięćdziesięciu procentach przez niego mam teraz przejebane.

Napiszę do niego długą wiadomość, używając każdego synonimu słowa „debil”, „pedał”, „idiota” i „szmata”. Obiecuję.

— Po prostu... pierdol się, Park Chanyeol.

⋯☆★☆⋯

Po prawie półgodzinie łowienia jebanych pieniędzy i piętnastu, a nawet dwudziestu minutach szukania jakiejś budki z kebabem znaleźliśmy ją i mogliśmy zamówić żarcie. W fontannie udało nam się wyłowić zaledwie osiem dolarów i to w takich drobnych, że myślałem, że mnie chuj strzeli, ale nieważne. Uzbieraliśmy na tylko jednego kebaba, aczkolwiek nie ma co jęczeć i marudzić. Ważne, że jest chociaż ten jeden.

— Z wołowiną czy kurczakiem? — spytałem Byuna, który nadal był na mnie obrażony.

Już szybciej doczekałbym się cracka czy fluffa na koncie Tao, niż wybaczenia Baekhyuna. Jego humorki to jakaś czarna magia. Powiem tak. Humor Baekhyuna jest jak okoń Jongina. Nie wiesz o co chodzi i kiedy zaatakuje.

— Z wołowiną. W końcu jestem prawdziwym facetem.

— Nie powiedziałbym... — palnąłem rozbawiony po chwili uświadamiając sobie co powiedziałem. To znaczy nic by się nie stało, gdybym wcześniej nie zjebał.

— Aha.

Gdzie mój order debila?

— Przecież żartuje, no nie gniewaj się, Baekkie — powiedziałem najsłodziej jak potrafiłem.

Chryste, może oddać mu ten telefon i wszystko będzie cacy? Nie, nie, nie Chanyeol. Nie zmiękłeś nawet kiedy pojebany Jimin gonił cię z siekierą za przepierdolenie jego kluczy do domu i owinięcie kwiatków babuni papierem toaletowym. Pogniewa się do jutra, a później będzie wszystko dobrze i Jongin wymyśli nam nowe love story. Tak, dokładnie tak. O co ty się martwisz Yeol? Zero stresu i tak jak mawia Jongin „Zluzuj majty”.

— Okej.

— Co.

Ja się, kurwa, przesłyszałem?

— No co? Wybaczam ci, Yeollie. W sumie nie gniewałem się na ciebie w ogóle. – Uśmiechnął się.

Coś mi tu śmierdzi i to wcale nie jest ten menel, obok którego właśnie przechodzimy.

— Czy ty mówisz serio? — spytałem zdziwiony. Jezusie, kamień spadł mi z serca. Kocham życie.

— Nie, weź pośpiesz tą kurwę, żeby szybciej skrobała mi to mięso, bo jej przypierdolę łopatą w mordę i tobie przy okazji też — powiedział odchodząc ode mnie i siadając na ławce znajdującej się nieopodal budki.

Co.

Dobrze, że rozmawiamy po koreańsku, bo po tym co powiedział, to my dostalibyśmy bułką od kebsa po ryju i tyle byśmy z tego mieli. No nic.
Poczekałem jeszcze chwilę na jedzonko patrząc jak na na moje oko dwudziestotrzyletnia dziewczyna wypycha cieplutką bułeczkę mięsem i dodatkami.

O tak.

Chodź do tatusia, kochanie.

Oczywiście chodzi mi o jedzenie, nie o tą dziewczynę.

Po chwili w moich dłoniach wylądował fast food. Pożegnałem się z ciemnowłosą i podszedłem do chłopaka, który wyglądał jakby miał zaraz zasnąć.

Wstawaj mała klucho. Przed tobą jeszcze ważna misja.

— Halo, halo, jedzenie już jest — powiedziałem szturchając blondyna. Ten szybko rozejrzał się dookoła, na koniec zatrzymując wzrok na mnie.

— O Jezu, ale ładnie pachnie — mruknął podnosząc się z ławki i przejmując ode mnie mięcho w bułce. — Co teraz z tym zrobimy? Jak mamy o rozdzielić? Chyba mówiłeś tej suce, że ma to przekroić na pół, co nie?

— No... Nie. Nie chciałem już zawracać jej tyłka. Spokojnie, Baekkie. Poradzimy sobie bez jej tępego noża, którym pewnie by sobie krzywdę zrobiła.

— Krzywdę to ja zaraz mogę zrobić tobie, Channie — odparł przesłodzonym głosem, co mnie troszkę przeraziło.

— Och, no Boże. I tak już jest ciemno i zaraz idziemy po kartę. To znaczy ty idziesz, bo ja tylko narobiłbym niepotrzebnego hałasu i wybudził smoka.

— No tak, ty jak idziesz to ludzie zastanawiają się, czy to trzęsienie ziemi, czy Ognisty Pierścień Pacyfiku ma comeback.

— Co?

— Widzisz? Było mieć piąteczkę z geografii. — Wzruszył ramionami i westchnął. — To co robimy z tym? — zapytał wskazując na jedzenie.

— No to zacznij pierwszy. Zjesz połowę i ja dokończę. Proste? Proste — powiedziałem pewnie, idąc powoli w kierunku parku, przez który między innymi musieliśmy przejść, by dostać się do domu.

Spokojnie, moja orientacja w terenie jest tak dobra jak insanty Yoorin. Po prostu – najlepsza.

— Och, będziesz jadł po takiej puszczalskiej osobie? No wiesz... W końcu mówiłeś, że chciałem iść na męskie dziwki, nieprawdaż przyjacwelu?

— Żryj to albo wpierdolę ci to do mordy szybciej niż Jongin swoją Susan do samochodu.

— Dobry jesteś. Skąd wiesz, czy mam aż tak pojemne usta. Byłeś przelotem w Korei i się ruchaliśmy? Czy mam jakiś zanik?

— Po prostu przedzielmy to na pół. Sami — powiedziałem zrezygnowany. Mój łeb już kurwa pękał, a ten najwyraźniej dobrze się bawił.

Fajnie, fajnie.

— Jak kurwa chcesz to przedzielić? Patykiem? — fuknął wymachując ręką.

Uspokój się ziomek. Jeszcze ją złamiesz albo ci coś przeskoczy, a jestem pewny, że do czegoś jeszcze się przyda, hehe.

— Kurwa rękoma, dłońmi, łapami — wyliczyłem. — Ja pierdole, Byun. Wszędzie widzisz jebany problem. Możesz na pięć sekund zamknąć mordę, bo już mnie głowa napierdala przez twoje ciągle narzekanie?

— No to kurwa masz! Kurwa trzymaj to i rozpierdolmy to na pół! — krzyknął, każąc mi złapać za kebaba i ciągnąć.

No to pociągnąłem i chuj bombki strzelił.

W ułamku sekundy bułka rozerwała się na dwie części, a wszystko co było w środku, czyli mięsko, surówki i sosiki poleciało prosto na kostkę brukową.

— No i zajebiście! I masz swojego jebanego kebaba! Śmiało, wpierdalaj póki nie ma kota! — Bardzo mocno wkurwiony chłopak zaczął zaczął odchodzić w kierunku parku powoli znikając mi z zasięgu wzroku.

Przerwałem wpatrywanie się w moje pyszne jedzonko leżące na ziemi i przeniosłem wzrok na kota (szybki jest), który czaił się na to, jak Jongin na wyprzedaż sztucznych penisów w Sex Shopie.

— Cholera... Wpierdalaj to mały gnoju, ja lecę za tą kluchą — mruknąłem niezadowolony i trzymając nadal cenną bułkę w ręce szybkim krokiem zacząłem iść w kierunku, w którym wcześniej szedł blondyn.

— Chanyeol-ah! — Usłyszałem przerażony krzyk dwudziestolatka. Od razu w głowie pojawiła mi się scena uprowadzenia małego bubusia. Niczym super bohater popędziłem w stronę, z której dochodziły krzyki młodszego. Niezły byłby ze mnie kolega Pająka, co nie? Team jak marzenie.

— Tu jestem Baekkie! — odkrzyknąłem wyskakując zza rogu jak nowa selca Junmyeona na Snapchatcie. — Boże, myślałem, że cię porywają, gwałcą, a tu chuj. Chciałem zabłysnąć.

— Jesteś okropny, Chanyeol. Bałem się idioto, bo jest ciemno... — mruknął. — I zimno. Daj mi swoją kurtkę, bo zamarznę.

— Luz bluz, przyjacielu — machnąłem ręką zdejmując kurtkę, którą wcześniej zdążyłem owinąć sobie wokół bioder i podając mu ją. — Gdzie twoja buła?

— Wyjebałem ją gdzieś po drodze. Osrałem się, że ktoś mnie goni i wiesz... emocje jak przy oglądaniu „Dziesięciu faktów o prezerwatywie” na kanale Kaia.
— No jasne. Trzymaj połowę mojej. — Rozerwałem mój kawałek na pół i chciałem dać kawałek lecz ten odmówił.

— Nie, dzięki. Zjedz swój. Mogłem na ciebie poczekać, tak to bym miał swoje.

— No weź, Baekkie. Tak na zgodę? — poprosiłem, podstawiając mu jedzenie pod nos.

No dawaj, kurwo, skuś się.

— Okej — zaśmiał się, biorąc ode mnie kawałek i od razu pakując do ust.

Spoglądałem na dwudziestolatka, którego wyraz twarzy z rozpromienionego zrobił się znów... wkurwiony?

Znowu coś sobie przejebałem?

— Nie wierze…

— Co? Coś się stało?

— Stary, ta mała suka wyjebała nam wała — powiedział, a ja niczego nie zrozumiałem. — Dała nam jebany ketchup zamiast ostrego sosu, czaisz? Idę jej najebać. Nie będzie króla Byun Baekhyuna robić w chuja. Przyślę tu tatę Jongina i skończy się pierdolenie o Szopenie.

— Tatę Jongina? Co mnie ominęło, co. — Zdziwiony tym czego się dowiedziałem, nawet nie zauważyłem, że mniejszy zaczął odchodzić. — Woah, woah. Wracaj tutaj kurduplu. Jutro się z nią policzymy. Wyjebiemy jej pranka życia, ale teraz idziemy po hajs i do hotelu. — Trzymajmy się planu, okej? Okej.

— Obiecujesz?

— Obiecuję.

⋯☆★☆⋯

Siedziałem w moim zajebistym, zielonym ogródku czekając na Baekhyuna, który wpierdolił mi się do chaty już jakieś dwadzieścia minut temu i nadal z niej nie wychodził. Może Yura zdążyła go nakryć na podpierdalaniu karty i ujebała mu łeb?

Nie wiem.

Albo Byun serio zmienił się w hetero i ją zgwałcił po czym poszedł po mojego siostrzeńca, by powiesić go na lampie jak jemiołę.

Wszystko jest możliwe. Skoro koleguje się z Jonginem, to ja mogę spodziewać się nawet tego, że Baekhyun jest w ciąży z Nicki Minaj, a w jego domu tresują się lwy i tygrysy.

Nagle do moich uszu dobiegł szelest i odgłos łamiącego się patyka.

O kurwa?

Przestraszony wstałem z krzesełka, na którym siedziałem jeszcze spokojnie kilka godzin temu i zacząłem powoli spierdalać, ale po chwili kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłem Byuna z torbami.

Wyprowadzamy się na tydzień do hotelu, czy jak? To znaczy ja nie narzekam. Dla mnie bomba, w końcu zero Minsoo i mojej siorki.

— Wiesz co? — zapytał, a ja kiwnąłem głową na znak, że ma mówić dalej. — Twoja siostra chyba nie ma okresu, bo aktualnie pierdoli się ze swoim facetem. No chyba, że ziomek lubi brudzić sobie rączki, to inna sprawa i twoja Yura ma jednak okres. — Zaśmiałem się na słowa chłopaka i zabrałem od niego jedną torbę. — Wziąłem ci kilka rzeczy i sobie też. Jeszcze moją kartę i laptop, bo zrobiłbym jakiegoś streama. — Wymienił, a ja podziękowałem mu.

W końcu mógł powiedzieć pierdol się i pójść do hotelu sam, a ja byłbym na lodzie. To, że Yura nie ma okresu nie zmienia faktu, że wykręciłaby mi łeb nie wspominając o jej chłopaku.

Może i mam bica, ale nie takiego jak on, dobra? Moja siostra trenuje boks. Nie raz mi pierdolnęła w ryj, że widziałem Drogę Mleczną i wszystkie gwiazdki dookoła niej.
— Najbliższy hotel na nasze szczęście jest jakieś dwadzieścia minut stąd, także sytuacja opanowana — powiedziałem. — Daj, wezmę laptopa — dodałem widząc jak biedaczek ledwo co niesie. Zresztą nie dziwie się.

To była kluska.

W czasie krótkiej rozmowy ustaliliśmy razem z Byunem, że wspólnie ogarniemy streama, na którym będziemy coverować stare hity, takie jak „Cheri Cheri Lady” Modern Talking czy „Kylie” Akcentu. To było aż dziwne, że po takim ciężkim dniu kłótni w końcu zaczęliśmy normalnie rozmawiać dzięki głupiej muzyce.

Magia.

Kiedy ja siedziałem i „pierdziałem w stołek” dwudziestolatek załatwiał nam nocleg rozmawiając z jakąś kobitką na recepcji.

— Jak to nie macie jebanego pokoju dwuosobowego?! Co to jakiś jebany dzień przyjaźni albo ludzi tkwiących w friendzone?! — krzyknął młodszy na co od razu zerwałem się z kanapy i chwyciłem go za ramiona.

— Proszę się uspokoić albo będę zmuszona wez…

— Weźmiemy taki pokój jaki oferujecie — powiedziałem kobiecie stojąc zaraz za Baekiem i trzymając go za ramiona. — Siedź cicho — szepnąłem mu na ucho.

— Ta... Dawajcie co macie, biedaki — wymamrotał za co dostał ode mnie w kostkę. — Nie bij mnie, cwelu.

— Morda. — Uśmiechnąłem się do farbowanej blondynki tak szeroko jak tylko mogłem, co ona niepewnie odwzajemniła.

Po upłynięciu kolejnej godziny leżeliśmy już na pierdolonym małżeńskim łóżku.

— I co? Zadowolony z siebie? Pewnie mieli jakiś tylko wpychali nam ten, bo kurwa droższy o jebane sto dolarów. Zdzierstwo — warknął.

— Uspokój się, nie ma co się drzeć. Ja będę spał na ziemi i tyle.

— Ale to będzie nie fair — odezwał się skruszony. — Jak ty śpisz na ziemi, to ja też — powiedział, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej.

— No i koniec tematu.

Solidarność plemników, tak?

⋯☆★☆⋯

Nie wiem dlaczego wyleciałem pierwszy z tym, by spać na ziemi. Plecy nakurwiają mnie niemiłosiernie, a Byun Baek w najlepsze sobie śpi. Jest czwarta pięćdziesiąt osiem, a ja mam wszystko w chuju i spierdalam na łóżko. Jeśli blondyn potrafi zasnąć na podłodze to niech śpi.

Tak cofając się o kilka minut wcześniej. Niedawno stream się skończył i było całkiem spoko. Nikt nie narzekał, fani byli wniebowzięci, pewnie z tych emocji sobie zrobili dobrze, hehe.

Nieważne.

Po cichu zebrałem kołderkę, na której leżałem i zacząłem ją ciągnąć za sobą. Ostrożnie położyłem się na łóżku i przykryłem do połowy.

O tak…

No ale, wszystko co dobre szybko się kończy. Czy jakoś tak. Chuj wie.
Wracając do tematu…

Obudził mnie ktoś, a raczej tego „ktosia” ruchy. Kurwa o co chodzi? Powoli otworzyłem oczy i zacząłem mrugać badając sytuację. Stopniowo zacząłem widzieć sufit.

No tak idioto, co ty chcesz widzieć skoro masz głowę do góry.

Brawo.

Spuściłem wzrok i zobaczyłem coś czego kompletnie się nie spodziewałem.
Do mojego ciała niczym małpa do banana, przyklejony był Baekhyun, który smacznie spał.

Za-je-bi-ście.


— Kurwa! — krzyknąłem, a ten poruszył się delikatnie i zaczął przecierać oczy.

— Co do... — przerwał widząc mnie pod sobą. — Jebany zboczeńcu! — wydarł się raniąc moje uszy i przy okazji zrzucając mnie oraz siebie z łóżka, z tą różnicą, iż on spadł po drugiej stronie. To, że Baekhyun nazwał mnie zboczeńcem nie było największym problemem.


Największym problemem był namiot rosnący w moich gaciach.


⋯☆★☆⋯

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz