wtorek, 13 czerwca 2017

14. DOKTOR WOO JIHO I BERMUDA TRIANGLE

C H A N sad Y E O L

Rano obudziłem się z tak beznadziejnym humorem, że aż chciało się płakać i zrobić Zabij się Challenge. No comment. Chwilę jeszcze poleżałem w łóżku zanim nie sięgnąłem po telefon, by przestalkować każdy możliwy portal, jaki mam. Od Twittera po Instargama. 

Zajęło mi to co prawda pół godziny, no ale przynajmniej dowiedziałem się, że Luhan i Sehun jedzą sobie grzaneczki na śniadanie, a Minseok napierdala znów w jakieś gierki. Po tym wszystkim mogłem wstać z miękkiego materaca i po prostu udać się do toalety, by trochę się ogarnąć. 

Koło dwunastej byłem w stanie wejść na laptopa i puścić sobie moją sad playlistę, składającą się z fajnych smętów, do których chciało się płakać, ale ja, jako prawdziwy ogier nie uroniłem ani jednej łezki. Dopiero przy Playing With Fire od moich crush girls się poryczałem, bo przecież ta piosenka jest taka cudowna. Tak samo cudowna jak Baekhyun. Dlatego też się popłakałem. Choć bardzo się z tym broniłem. Dobra. Pizda ze mnie. 

Płakałem do momentu, gdy ktoś nie zapukał do moich drzwi. Przez całą drogę do nich modliłem się o Baekhyuna albo chociażby Chenusia, który by mnie przytulił i pocieszył, dał mi w mordę na uspokojenie, ale nie! to nie był żaden z nich. To nie był nawet Kasper. Była to jakaś locha z pierdolonym śniadaniem.

— Dzień dobry, panie Park! Przyniosłam panu pysz...

— Weź spierdalaj, za kogo ty mnie masz, kurwa? Za grubasa? Spójrz w lustro, szmaciaro — warknąłem i zatrzasnąłem jej drzwi przed mordą. No bo kurwa. Jakim prawem w ogóle do mnie puka, wiedząc, że przeżywam kryzys wieku średniego, nie będąc nawet w wieku średnim? Halo. — Love is on fire! A burning heart because we have no need from the start. It was love at first time. No matter of time. That i will make you mine — zacząłem śpiewać piosenkę Italobrothers, przez co znów się popłakałem. 

Kurwa, cudownie. Czy moja mentalna pizda może się uspokoić?

Chyba nie. 

Dlatego postanowiłem choć trochę się uspokoić, uśmiechnąć, cokolwiek. Bez jakiejkolwiek informacji wziąłem telefon, wszedłem na Instagrama, a następnie odpaliłem live na żywo, witając się przyjaźnie.

— Cześć perełeczki. — Uśmiechnąłem się. — Postanowiłem zrobić tego live, bo mi się po pierwsze nudzi, po drugie smętnie tu, po trzecie tęskniłem, a nie mam ochoty na granie czy inne gówno. Możecie mi pozadawać jakieś pytania, zadania, co chcecie. Serio. Póki mam wolne i czas, póki Sohyun nie skacze do mnie z mordą jestem wolny jak ptak Taeyonga, choć nie na długo, bo wiem, że ta szalona laska już się za niego bierze, hehe. No, pytajcie.  

Poczekałem kilka chwil na pytania, w międzyczasie ustawiłem sobie telefon na kilku książkach i oparłem go o ścianę tak, by móc czytać pytania od oglądających oraz włączyłem sobie jakąś losową playlistę na YouTube. 

— Oo, widzę pytanie o treści, gdzie jestem. Więc jestem na jakimś zadupiu. Tu jest tak zadupiowo, że nawet nie podają mi śniadania, wiecie? Wasz Chanyeolek głoduje... Nie wspomnę o tym, że w hotelu w którym jestem, nie działa nawet pierdolona winda. Fantastycznie. 

Przekręciłem oczami i zacząłem czytać kolejne komentarze. Kilka razy przewinął mi się Jungkook, wtedy też planowałem jak by go tu zniszczyć i zbanować, zobaczyłem też dwa razy Luhana, raz udało mi się wyłapać Yoorinkę i ją pozdrowić serdecznie. Nigdzie jednak nie widziałem Baeka oraz Kaspra. Z jednej strony się cieszyłem, ale z drugiej tęskniłem za moim Baekiem.

— Gdzie jest reszta? — Przeczytałem na głos pytanie od widza.  Nie wiem, w jakimś wypizdowie, tudzież w domu Jongina... Tak, jestem kurwa głodny, ale nie mam hajsu nawet na jebaną parówę ze stacji benzynowej. Muszę napisać do tatke albo do Suho, nie wiem. 

Odpowiadałam kolejno na pytania, aż w końcu nie zobaczyłem czegoś związanego z Sohyun i momentalnie przypomniało mi się, że mojego live ogląda ta wywłoka Jungkook.

— Sohyun? Jest chyba u Kaia razem z TAEYONGIEM. Nie wiem co w sumie robi, ale pewnie coś planuje razem z pozostałymi, a TAEYONG jej pomaga. Nie uważacie, że Sohyun i TAEYONG ładnie razem wyglądają? Ja uważam, że tak.

Jungkook oczywiście dostał wścieklizny i zaczął pisać na moim czacie Co kurwa?Co ty pierdolisz, Park? albo Sohyun, co?. Wtedy maiłem pretekst, by dać mu bana i zablokować go na IG. K O C H A M.

Wracając. Poodpowiadałem jeszcze chwilę na pytania i przeszedłem w stronę wyzwań. Najpierw miałem zaśpiewać jakieś Kanikuły, a później obejrzeć najnowszy filmik Sexmastera. Super, super. Na końcu ktoś mądry powiedział, bym obejrzał Swan Lake. No i to zrobiłem. I wiecie co?

Zacząłem płakać, kurwa. 

Nie minęło jednak dziesięć minut, a Wkurwiona Sohyun zaczęła się do mnie dobijać na telefon, przez co musiałem zakończyć live cały w glutach i łzach. 

— Dobra, ziomki. Muszę kończyć, bo Wkurwiona Sohyun dzwoni i pewnie mam przejebane, chociaż sam nie wiem za co, ale coś czuję, że tak jest. W przyszłości pewnie coś jeszcze zrobię na Instagramie, ale o tym już poinformuje, bo dziś wyszło spontanicznie. Do zobaczenia, kocham was! 

Otarłem łezki, a następnie szybko się rozłączyłem i odebrałem połączenie od Sohyun.

— Cześć, Sohyunko moja.

— Cześć? Czy ty mi powiedziałeś cześć?

— No. Rzecz biorąc tak? A co?

— Ty się kurwa pytasz a co? CZŁOWIEKU JEST CZTERNASTA, JUŻ DAWNO POWINIENEŚ BYĆ NA HALI, SZCZAWIU JEBANY. Lecisz sobie ze mną w chuja? OSTATNIE SPOTKANIE PRZED MEET UP'EM JEST, A TY SOBIE ROBISZ LIVE NA INSTAGRAMIE.

— Jakie spotkanie?

— Nie. Ty jesteś bardziej niedojebany niż myślałam. Masz pół godziny na dojazd pod halę, bo jak nie, wyjebie twoje stoisko do fontanny, nara. 

— Ale... Sohyun...? Halo?

Dziewczyna rozłączyła się, a ja podniosłem brew. Czy spotkanie nie miało być jutro? Czy ja już ocipiałem przez to wszystko? Nie ogarniam już niczego. 

Jednakże, nie chcąc wkurwiać Sohyun bardziej niż dotychczas szybko ubrałem buty, zabrałem swój portfel, telefon oraz klucze do pokoju hotelowego i czym prędzej wyleciałem z niego, a następnie również z budynku, by złapać taksówkę i pojechać pod halę jak mówiła dziewczyna. Zapierdalałem tam szybciej niż Popek leciał na ziemię na gali KSW. Ale pominę to. Po prostu bardzo się śpieszyłem i wybiegając z taxi rzuciłem facetowi chyba stówkę na mordę. Jak będę znów głodować, to z własnej głupoty. 

Na hali o dziwo... Wszystko było w porządku. Stoiska pięknie rozłożone, zero rozjebanych przez B.A.P hydrantów. Nct Dream grali z Yoorinką w makao chyba. Luhan oraz Sehun rozmawiali i przytulali się przy swoim stoisku. Nawet Kai rozmawiał się Heechulem oraz Block B i śmiał się waląc czasem kogoś w mordę, bo tak się rzucał. Rodzinka w komplecie. Świetnie!

— Jesteś! — Usłyszałem krzyk Sohyun. — Czy ty jesteś nienormalny? 

— Nie? Naprawdę nie wiedziałem, że dziś spotkanie, uwierz mi. 

— To się następnym razem dowiedz, bo zawsze ty się spóźniasz albo całkowicie zapominasz o wszystkim, Chanyeol. Co z tobą? Czym ty się martwisz?

— Niczym, naprawdę, Sohyun. Po prostu nie wiedziałem o niczym. Zapomniałem? W każdym bądź razie przepraszam. 

— Już nieważne — machnęła ręką. — Ogarnij, czy z twoim stoiskiem wszystko w porządku i cała reszta jest już zamknięta, a później idziemy pogadać z organizatorami, by zatwierdzić między innymi listę i kolejność występów, sponsorów i inne gówna.

Skinąłem do dziewczyny, a następnie odwróciłem się, by ruszyć do swojego miejsca, gdzie stały moje koszuleczki, różne opaski oraz wszelkie inne gadżety. Podszedłem do mojego stoiska i wiecie co? 

Przeszła mi ochota na ten cały Meet Up. Na całą tą zabawne, spotkania z fanami, bicie się z Kaiem na scenie, czy cokolwiek innego. Ciągle każdego zawodzę, ciągle się spóźniam, robię dramy, kłócę. Już mnie to męczy, że taki jestem. Że nie umiem dopełnić obowiązków.

Jeszcze ten jebany Kasperek od siedmiu boleści klei się do MOJEGO Baekhyuna. Don't touch him, bitch.

Wiem, że jestem jebanym cwelem, ale nie pozwolę, by ktoś dotykał mojego przyszłego (miejmy nadzieję iks de) chłopaka. Dlatego postanowiłem wbić między nich i powkurwiać Kaspra oraz sprawić, by spierdolił od naszej dwójki, wtedy będę mieć Byuna dla siebie i będzie fajnie. Pogodzimy się i będę w końcu szczęśliwy.

— Hejcia naklejcia. — Uśmiechnąłem się sztucznie, podchodząc do pary. — Co robisz, Baek? — Musiałem oczywiście olewać Kaspra, by jasno mu pokazać, że ma wypierdalać.

— No cześć, Chanyeol. Wyspałeś się? — spytał mnie Taewoo. Zajebać ci?

Baekhyun zaśmiał się na dźwięk jego słów, co automatycznie podniosło rtęć w moim liczniku wkurwienia. Kasper, bo sobie przejebiesz.

— Taa... Co robisz Baek? — powtórzyłem donośniej. — Potrzebujesz może pomocy?

— Kasper mi już pomaga. Sprawdzamy, czy wszystko jest na swoim miejscu. To nie jest wcale taka trudna robota, Park. 

— Ale ja chętnie pomogę. Kasper możesz sobie odpocząć. 

— Nie, no co ty, Chan. Dajemy sobie radę. Nie męcz się. Możesz rozwiesić baloniki czy coś.

Osobiście miałem wielką ochotę wziąć stojący obok stół i zajebać nim chłopakowi w tą krzywą mordę, ale powstrzymałem się. W końcu, Baekhyun nie może widzieć mnie w takim stanie, bo się pogniewa jeszcze bardziej, a z nim to gorzej jak z babą w czasie okresu. A wiem, jaka jest baba w czasie okresu, bo mam siostrę i matkę. Obie są jak wrzód na dupie, gdy mają miesiączkę. Dobrze, że już razem nie mieszkamy, bo bym się zajebał. 

— Żałosne — mruknąłem.

— Słucham? Mówiłeś coś, Park? — Uśmiechnął się Kasper, przez co kurwa już mi się piła w kieszeni uruchomiała, ale przecież nie wyskoczę przy Baekhyunie, jak mówiłem, nie chcę go denerwować. 

Już chciałem odpowiedzieć Taewoo jakąś dobrą ripostą albo hejtem, ale zamiast tego poczułem jak ktoś kładzie mi dłoń na moim ramieniu. Okazało się, że była to Yoorinka. Skinęła do mnie głową, dając tym samym znak, że mam iść za nią na zewnątrz.

Nie powiem, ale gdy Yoorin gra miłą to albo jest wkurwiona i to ostro, albo ma jakąś grubszą sprawę. Dlatego się przestraszyłem. Nie dajcie się zwieść tym kilkunastu centymetrom wzrostu, ta laska jest czasem gorsza jak Hitler na froncie. 

— Możesz mi powiedzieć, co odpierdalasz? — spytała prosto z mostu, gdy tylko wyszliśmy po za halę.

— To... to znaczy?

— Jesteś zazdrosny o Kaspra, co nie? 

— Nie — skłamałem. Oczywiście, że byłem, lol.

— I tak ci nie wierze. Ale powiem ci jedno. Jeśli zależy ci na Baekhyunie, to porozmawiaj z nim, a nie czekasz, aż on to zrobi. Baekhyun jest naprawdę... wstydliwy w swoich uczuciach. Nigdy nie robi pierwszego kroku. Chyba, że jest przyćpany albo zachowuje się jak po jakichś tabsach. Ale wracając. Jeśli coś do niego czujesz to mu to powiedz, a nie pierdolisz się jak króliki w lesie. 

— Doceniam to, co mówisz, ale... to nie jest takie łatwe, wiesz? 

— Wiem. Yixing jest taki sam.

— No właśnie... Czekaj, co.

— Oj, Park. Przecież każdy wie, że Lay na mnie leci. Zresztą z wzajemnością. Mówiłam to kiedyś. Dlatego nie bądź jak Xing i podejdź do Byuna. Nie bądź pizdą.

— No dobra, jak uważasz. A z ciekawości. Dlaczego ty nie podejdziesz do Yixinga?

— Jest taki uroczy, gdy się stara. Jeśli do końca Meet Up'u się nie przełamie, to sama go pocałuje. Aczkolwiek liczę, że on będzie pierwszy. Bo to będzie urocze. Kocham urocze rzeczy. — Uśmiechnęła się lekko. Och, jak ja ich szipuje. Moje otp. Zaraz po Chanbaeku, czyli po mnie i Byunku. — A teraz, kurwa, wyłącz to jebany mood z Stay od Black Pink, bo ich nie lubię i pogadaj z Baekhyunem. Trzymam kciuki, przyjacwelu mój.

Podziękowałem dziewczynie, po czym wróciłem do środka budynku. I oczywiście pierwsze co, to dostałem po mordzie. No, może nie dosłownie, ale Baekhyun do mnie podszedł. Przez chwilkę miałem oczywiście nadzieję, że przyszedł, by dać mi buziaczka, przytulić i wyznać miłość, ale nie. Po co.

— Chanyeol, ale ty jesteś zjebany. Dlaczego ciągle wszystko niszczysz? Musisz tak jechać po Tae? Co on ci zrobił? Później oczywiście lecisz się wypłakiwać Yoorin albo komuś innemu, jaki to ty jesteś pokrzywdzony. 

— Co to za atak na mnie? Kasperek cię przysłał? — zaśmiałem się.

— Nie. Sam przyszedłem, by powiedzieć, jaki jesteś chujowy. Denerwuje mnie to, jak ciągle zmieniasz swoje humorki i jaki jesteś dla innych.

— Baek. Z całym szacunkiem, ale chciałem spytać się, co u ciebie, co robisz i czy ci pomóc. To Kasper do mnie wyleciał z mordą. Chciałem być miły.

— Nie jesteś miły, kiedy olewasz Kaspra, by spytać się co u mnie. 

— Bo ty jesteś dla mnie... ważniejszy. Dlatego podszedłem do ciebie, a nie do was.

— Jesteś pieprznięty. Zazdrosny dupek. Kasper to mój przyjaciel, nie oczekuj ode mnie tego, że go oleje dla ciebie.

— Przyjaciel? Przyjaciele się nie liżą po kątach, nie śpią w jednym łóżku. Dla mnie to nie jest przyjaźń, ale mów jak chcesz — prychnąłem. Byun wydawał się być zaskoczony. Zatkało kakao? Iks de. — Zresztą, skoro Kasper to twój przyjaciel, to kim jestem ja? Odskocznią? Materiałem do wybicia się na YouTube? Kocykiem do wypłakania albo wyżycia się? Też nie jesteś święty, Byun. Czasem to aż przykro z tobą przebywać, gdy jesteś taki dla mnie. 

— Zamknij się. 

— Nie. Naprawdę cię polubiłem, Baekhyun. Nie wiedziałem, że to polubienie cię, aż tak się na mnie odbije. Żałuje tego, wiesz? Wracaj do swojego przydupasa, a mnie zostaw lepiej w spokoju. Nie mam ochoty cię widzieć. Mam nadzieję, że po tym Meet Up'ie nasze drogi się na zawsze rozejdą, mam dość twoje parszywego ryja. 

Chwilę później Baekhyun odszedł w stronę Kaspra. Oczywiście, że po tym, jak uświadomiłem sobie, co powiedziałem, zrobiło mi się głupio. Jednakże kiedy zobaczyłem jak Kasper przytula do siebie Byuna i przypomniałem sobie akcje z poprzedniego wieczoru, kiedy to zobaczyłem Baeka całującego się z Taewoo, stopniowo wstyd przechodził we wkurw. No bo kto normalny wyznaje komuś miłość, a kilka dni później obściskuje się i rucha ze swoim byłym? Nawet Jongin nie jest taki popierdolony.

— Jeśli masz mu wypominać to, że całował się z Kasprem, będąc singlem do końca życia, to sobie odpuść — zaczęła Yoorin — i skończ wysługiwać się innymi, żeby ci pomogli, bo i tak później wszystko spierdolisz.

— Zasłużył sobie.

— Kto i czym sobie zasłużył? — Do naszej rozmowy wtrącił się Jiho, który wyglądał jakby wypierdolił z cyrku.

— Ten cwel bawi się uczuciami Baekhyuna i ma do niego problem, że całował się ze swoim byłym, chociaż Baek jest WOLNY. Na miejscu Byuna też bym nie wytrzymała, bo ta ciapa nawet nie potrafi go pocałować.

— Przecież się całowaliśmy! — oburzyłem się.


— Jak był zjarany. Zresztą zrobiłeś to z taką łaską, że szkoda gadać. A co lepsze, później powiedziałeś mu, że to nic dla ciebie nie znaczyło, więc o czym tu gadać? — odparła.


— Potrzebujesz Boga w swoim sercu, Park Chanyeol — wyszeptał Zico, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.

— To ja idę do Sohyun, a ty go ulecz.

— Oczywiście, Yoorinko. Z miłą chęcią. — Woo puścił oczko do dziewczyny, a kiedy odeszła przerzucił wzrok na mnie. — Czuję od ciebie negatywną energię.

— Co ty pierdolisz?

— Nie bój się, Channie. — Pogłaskał mnie po głowie. — Chodźmy do mnie i zaparzę ci mocnego ulunga, uwolnimy twoją czakrę i będziesz jak nowo narodzony.

— Co to, kurwa, czakra? Co to ulung? — zapytałem, bo pierwszy raz w całym swoim pierdolonym życiu słyszę o czymś takim.

Nawet od Parka i Junga czegoś takiego nie słyszałem.

A właśnie! Jimin i Hoseok, moje kochane spierdolinki życiowe, hehe. Jakbyście chcieli wiedzieć, to rozmawiałem z nimi ostatnio i ponoć gdzieś są już w Korei, ale się zgubili. No cóż, nie każdy ma te szczęście i posiada mózg, hihi hehe.

— Chodź, mały kurwiu. Mam basen na chacie, hehe — powiedział Jiho, a ja spojrzałem na niego ucieszony, bo kurwa wieki nie pływałem w basenie. — Co się tak patrzysz jak szpak w pizdę? Chodź.

— Jeongmallo?

— Yes!

— Okey dokey yo!

Wraz z raperzyną wyszliśmy z obiektu i na pieszo zaczęliśmy popierdalać w kierunku chaty Jiho, bo po pierwsze, Zico stracił prawko, bo zapierdalał z promilami po ulicach, a po drugie, stwierdził, że lepiej przed trudną rozmową przewietrzyć umysł, by wypędzić brudne myśli. 

S p o k o. 

— Co tam w ogóle u ciebie, Chanyolo? — spytał blondyn. — Nie widzieliśmy się z… no dwa lata już będą.

— Szczerze mówiąc, to nic ciekawego. Nagrywałem pranki, wychodziłem na imprezy, spotkania, ogarniałem jakieś umowy z firmami i tyle.

— A życie miłosne?

— Fapałem. Oglądałem porno. Ruchałem przybłędy.

— A coś oprócz takich „przygód”?

— Miziałem tuptusie.

— Aha, oki — odpowiedział nieco zmieszany.

— A co u ciebie? Zaliczyłeś już jakąś loszkę? — spytałem z ciekawości.

— Jakieś tam zaliczyłem, ale ani jedna na stałe nie została na mojej pale — odpowiedział, wzdychając głośno.

Resztę drogi spędziliśmy na rozmawianiu o męskich sprawach. Podczas niej udało mi się dowiedzieć, że Zico jest w top dziesiątce najlepszych i najbardziej aktywnych użytkowników na stronce z orgiami lesbijskimi i ostatnio spotkał urodziwą dziewczynę na seks kamerce, i aktualnie jej poszukuje, bo mu staje jak o niej myśli. No cóż, różnie bywa w życiu i nie zawsze „love story” zaczyna się od oblania drugiej połówki kawą. A! I co lepsze, dowiedziałem się, że Jiho pisze sobie potajemnie ficzka o Yoorin i Yixingu, którego zamierza wysłać dziewczynie, aby się tak spaliła i po przeczytaniu tego, skoczyła w obroty na ogiera chińczyka. Nie wiem w sumie, co ten typ ma w głowie, ale jest fajnie.

W końcu, gdy dotarliśmy do zajebistej chawirki mogłem tak naprawdę się zrelaksować, bo ostatnie dni opierały się na złamanym sercu, płaczu i smarkach. Wiedziałem niestety, że na długo nie będę miał spokoju od tej całej porąbanej, ale zajebistej znajomości z Baekiem, która przeszła w miłość, bo w końcu Zico zabrał mnie do siebie, by pogadać o tym. Jednak Jiho to dobry terapeuta i najpierw pozwolił mi się popluskać w wodzie. 

OCZYWIŚCIE DŁUGO SIĘ NIE POBAWIŁEM. I o dziwo problemem nie był mój nowy terapeuta, ale ja. Naprawdę nie dużo czasu potrzebowałem, by przypomnieć sobie to, jak w Nowym Orleanie szukałem pieniędzy z Baekhyunem w fontannie i przy tym bawiliśmy się najlepiej na świecie. No może w tamtym momencie nie było tak świetnie, bo byliśmy bez złamanego gorsza, spierdalaliśmy przed moją siostrą i kebab leżał na ulicy, ale wiecie. Czasami tak jest, że złe wspomnienia zamieniają się w te dobre, co nie? 

Dziękowałem Bogu, że byłem w wodzie, ponieważ moje łezki nie były tak widoczne. W końcu nie mogłem wyjść na jakąś kałamarnice. A wiecie czym jest kałamarnica? Mięczakiem.

M – I – Ę – C – Z – A – K – I – E – M.

— Nie maż się, pedale! — Usłyszałem i od razu rozejrzałem się dookoła. Szybko wypatrzyłem starszego pana w oknie na ostatnim piętrze w pseudo willi Zico.

— Dziadku! — krzyknął Jiho, który chuj wie jak znalazł się obok basenu.

— Weź tego przerośniętego pedała i chodźcie na dyma! — wydarł się, memując mnie bardziej niż te raki z Twittera, które robią co chwilę Yoorin dramę. Na słowa dziadka, Zico uniósł dwa kciuki w górę i i podszedł do drabinki, pomagając mi wyjść.

— Sory za dziadka, nie wiedziałem, że tak szybko wrócił z imprezy — wytłumaczył blondyn, na co skinąłem. — Zazwyczaj wraca po tygodniu, a tu ci niespodzianka. Skurwysyn wrócił po czterech dniach — dodał, po czym chwycił za ręcznik zwisający z leżaka i podał mi go.

Od razu zacząłem się wycierać, nie chcąc niczego rozjebać, bo znając życie, wpadłbym w poślizg i spierdolił coś z półki albo spierdolił siebie, co gorsza ze schodów i złamał sobie kark. 

Gdy przeszliśmy w końcu na poddasze tego domu Zico typowo się zesrałem. CAŁY pokój był oblepiony zdjęciami jakiejś lasencji. I nie, nie była to laska w wieku pana dziadka Woo tylko, kurwa, moim. Spierdalam.

— Dziadek, coś ty odjebał — zapytał Jiho, łapiąc się za łeb. 

— Czytam fanfika mojej idolki, a co? Coś się stało, wnuczku ty mój kochany? — spytał, lecz nie otrzymał odpowiedzi. A ja nie będę się odzywał, bo chuj wie, co ten typolec ma we łbie, w końcu to dziadek Zicko.  — Jihosiu... Co ja źle zrobiłem w życiu? 

— O co chodzi?

— Dlaczego Sruhan nadal mnie nie zauważyła? — mruknął, biorąc ramkę ze zdjęciem dziewczyny. — Zmieniłem już imię i nazwisko specjalnie dla niej... Nawet zacząłem chodzić na jakieś zabiegi odmładzające, a ona dalej nie odpowiada! — krzyknął zawiedziony pan Dziadek Woo i rzucił ramkę z powrotem na biurko, ale szybko znów ją wziął w dłonie, przepraszając cicho tą kobitkę ze zdjęcia.

Ja-pier-do-le. Po prostu no comment.

— Chciałbym być z nią w takim super związku jak Chanyeol z Baekhyunem w "CYRK KOMEDIA KABARECIK". Chciałbym nazywać ją broccoli, bo jest takim słodziutkim, małym, zielonym drzewkiem, a ja byłbym kukurydzą, bo wyglądam jak pierdolona kukurydza — dodał, po czym otarł łzy, które spłynęły po jego pomarszczonej mordzie. — Ale pamiętajcie. Kto się czubi, ten się rucha.

Spojrzałem kątem oka na Jiho, ale ten tylko usiadł na fotelu i zaczął słuchać pana dziadka. Nom, zajebiście. 

— Zróbmy podwójną terapię — zarządził po chwili dwudziestosiedmiolatek. — Usiądź, Chanyolo — dodał, a ja pierdolnąłem się na kanapę, bo co się będę gnieździł na jakimś krzesełku pana dziadka Woo. Jeszcze bym je rozjebał i co? I chujnia by była, a tego nie chcemy, bo i tak już jest za duża. 

— To co, chłopcy? Po blanciku na rozluźnienie, hehe — mruknął nieco weselszy pan dziadek, wyciągając z półeczki trzy, najpiękniej na świecie skręcone "ulepszone" papieroski. 

— Oczywiście, panie dziadku — odezwałem się w końcu. — Tak w ogóle jestem Park Chanyeol, przyjaciel pańskiego wnusia.

— Oh, proszę. — Podał mi skręta, a ja go przyjąłem z ogromną chęcią.

Co prawda, dopiero bodajże trzeci raz będę palił coś takiego, ale spoko luz. Ogarniam temat, chyba, że pan dziadek ma jakieś ekstremalne ziółka. Wtedy to może tu się odjebać imprezka jak w "Projekt X". 

— Ja jestem Dong Sicheng. 

— Dong Sicheng? Brzmi tak jakoś... Chińsko? 

— Spostrzegawczy z ciebie chujek, Chanyolo — powiedział mój nowy ziomeczek, szybko odpalając ziółka i podając mi zapalniczkę. — Ogółem to zajebałem się w takiej laseczce. Zresztą trudno jej nie zauważyć, bo jest wszędzie — dodał z uśmiechem, rozglądając się po pokoju. — Nazywa się Zhou Li Fei. Poznałem ją na Wattpadzie, bo przyciągnęła mnie jej nazwa, a mianowicie Luhan Sruhan. Jej fanfiki poprawiały mi humor po tym jak zdechła moja żona, Mikyung i wszystko było w porządku do momentu, aż nie wystalkowałem jej Instagrama. Młoda, piękna kobieta, która oprócz fanfików potrafi codziennie mieć inną pracę. To jest, kurwa, wyczyn, a nie to co ta pierdolona, spróchniała Mikyung, która napierdalała te wiązanki w tej swojej pierdolniętej kwiaciarni. Mogła od razu sobie zrobić, ale nieważne. — Machnął ręką i ostatni raz zaciągnął się blancikiem. — No i w końcu dowiedziałem się, że ma chłopaka, jakiś młody chinolek w jej wieku, który nazywał się Dong Sicheng. To sobie, kurwa, zmieniłem imię wraz z nazwiskiem, bo co się będę pierdolił? I tak niedługo pójdę do grobu. — Pan dziadek wzruszył ramionami, a ja w sumie nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. 

CHYBA NIE WYPADA POWIEDZIEĆ, ŻE WYGLĄDA JAKBY MIAŁ SIĘ ZARAZ ROZPAŚĆ.

— Próbowałem zbajerować kilka razy moją kraszi, ale za każdym razem odczytywała, ale nie odpisywała. Po prostu pewnie ma dużo wiadomości i nie ma czasu tak odpisywać każdemu... Albo zgrywa niedostępną.

PEWNIE TAK BYŁO. 

STO PROCENT LEGIT.

(NAPRAWDĘ)

[NA SERIO]

— Teraz może skoro mój dziadzio opowiedział swoją historię, teraz ty podzielisz się z nami swoją, Chanyeol — zaproponował Zico, a ja skinąłem głową.

Już otwierałem paszczę, żeby zacząć swoją wzruszającą historię, przepełnioną bólem i smarkami, ale przerwały mi moje crush girls aka Black Pink i ich gwizdanko.

— Chwilka — mruknąłem i wziąłem leżący obok telefon, po czym spojrzałem na ekran, chcąc wiedzieć, co za, kurwa, menda mi przerywa. 

I wiecie co? Ni chuja się nie dowiedziałem, bo był to jakiś nieznany numer. Zajebiście.

No, ale co. Ja odważny Park ChanYOLO odebrałem, bo ja się nikogo nie boje.

— Tak? — spytałem na wejściu, niech typol wie, kto tutaj rządzi.

— Cześć, Chanyeol. Z tej strony Kasper.




⋯☆★☆⋯

niedziela, 11 czerwca 2017

13,75. KURWA, NO TAK.

— Weź spierdalaj, za kogo ty mnie masz, kurwa? Za grubasa? Spójrz w lustro, szmaciaro — warknąłem i zatrzasnąłem jej drzwi przed mordą. No bo kurwa. Jakim prawem w ogóle do mnie puka, wiedząc, że przeżywam kryzys wieku średniego, nie będąc nawet w wieku średnim? Halo. — Love is on fire! A burning heart because we have no need from the start. It was love at first time. No matter of time. That i will make you mine — zacząłem śpiewać piosenkę Italobrothers, przez co znów się popłakałem.


23.06.2017