sobota, 27 sierpnia 2016

07. OKONIE, SADY I OSIEDLOWE SQUADY

B A E K H Y U N

— Julio najdroższa! Wyjdź do okienka! To ja twój Romeo!

Obudziły mnie krzyki jakiegoś cwela. Za okonia nie potrafiłem zidentyfikować tego głosu. No może dlatego, że nie znasz nikogo stąd? Baekhyun, ty to mądry jednak jesteś.

— Co do chuja… — Mruknąłem przecierając oczy i podnosząc się powoli na łokciach. Chanyeol nadal leży na ziemi i śpi sobie w najlepsze, a tuptusie jeszcze żyją, więc teraz, co tu się, kurwa, dzieje?

— Ma ya hi!

Ja pierdole, co to za jebane debile i czemu Park dalej śpi, no kurwa mać. Patologia w tym Nowym Oralu, kurwa, nie wiem.

Wkurwiony podniosłem się z łoża gwałtu i zakryłem swoją golutką klatę, hehe, kocykiem, który był akurat pod ręką.

— Co jest kurwa?! — Wydarłem się otwierając okno. Przed sobą dostrzegłem jakąś rudą kurwę i chłopaka przypominającego osła. Pomocy?

— Chanyolo zaruchał! — Krzyknął ten mikro skrzat.

— Co tu się odpierdala. — Wymamrotał czarnowłosy, a ja odwróciłem się, słysząc jego głos.

— Nie wiem. Jakieś kuciapy przyszły pod okno i drą pizdę — wytłumaczyłem. — Weź ich uspokój, bo zaraz pójdę po tą starą kiełbę z twojej lodówy i im zapierdolę, przysięgam — dodałem odchodząc w stronę łóżka i ponownie się na nie położyłem.

Yeol podniósł swoje tłuste dupsko z kołdry, na której spał i podszedł do okna. No dawaj Channie. Przegoń bandytów i zaruchaj mnie swoim zaskrońcem. Kurwa mać, nie mogę z siebie.

— Boże. Wypierdalać mi spod chawiry — powiedział Yolo gestykulując. Ale im powiedziałeś, pajacówo. — Czemu w ogóle ryczycie pod tym oknem?

— Byliśmy pod tamtym, ale akcja zakończyła się nieco... nieco, kurwa, źle — odpowiedział chyba ten drugi z mordą osła, bo głos rudego przypominał mi głos zarzynanej foki. Nie pytajcie skąd wiem.

— Co zrobiliście? — Spanikował przyjacwel, na co sam się zaniepokoiłem. Oni nie wyglądali na normalnych, a poza tym przyjaźnili się z tym chorym pojebem. Dobrze, że tuptusie przenieśliśmy. Kochajmy tutptusie!

— Nieważne. Co tam u ciebie? — Park nie odpowiedział tylko wyszedł z pokoju, a ja ciekawy podążyłem za nim, bo czemu nie?

— Ja pierdole. — Usłyszałem jak załamany Park uderza się w czoło. Dźwięk jak ten, kiedy dawałeś mi klapsy we śnie kiedyś, co. Nieważne. Zapomnijcie o tym, co powiedziałem. — Stój! — Powstrzymał mnie chłopak, kiedy chciałem wejść do pokoju. Ciekawy wychyliłem lekko łeb i przyjrzałem się panującej tam sytuacji.

— O kurwa. — Zacząłem się śmiać, widząc wyjebane okno i pełno szkła w pokoju. — Dobrze, że spałeś ze mną. To znaczy ze mną w pokoju, co nie — dodałem nie potrafiąc powstrzymać śmiechu. — Jeszcze dostałbyś kamolem w mordę.

— Wyobraź sobie, że wymieniałem te pierdolone okno z miesiąc temu, bo ci idioci najebali się i wyjebali je krzesłem. Wyjdę na jakiegoś psychola, bo znowu muszę dzwonić o TE SAME okno, czaisz? — powiedział, co rozśmieszyło mnie jeszcze bardziej. Chanyolo, chyba musimy spierdalać do Korei.

— To czemu nie zrobisz im czegoś... podobnego? Wypierdol im z maczetą jak rok temu i skończy się pierdolenie — zaproponowałem, na co chłopak pokiwał głową myśląc nad czymś lecz szybko się „odwiesił" i wrócił do świata żywych.

— Później o tym pomyślimy. Teraz muszę się ogarnąć, ty zresztą też. Zadzwonię po siostrę, żeby przyjechała tu i została do końca wakacji albo wzięła ze sobą tuptusie, i załatwiła mi ten bajzel oraz całą resztę. Później się spakujemy, pójdziemy odwiedzić moich rodziców i jutro lecimy do Jongina, bo jak widzę co tu się odkurwia to mam ochotę dać Zitao kolejny pomysł na spektakularną śmierć do ficzka.

— A te dwa pe...

— Nimi się nie interesuj. Pewnie już spierdolili do dżungli śpiewać z Tarzanem Kokodżambo.

— Ale czemu mamy iść do twoich rodziców? Sam sobie idź. To, że ci stanął nie znaczy, że jesteśmy razem, wstydzioszku. — Poruszyłem brwiami poprawiając kocyk. Będę mu to wypominał do końca życia.

— Idę się myć — oznajmił idąc ze spuszczoną głową do łazienki.

— Ej, ej! Ale weź ubrania, a nie będziesz mi biegał bo chacie z gołym dupskiem jak w połowie fanfictions na Wattpadzie — powiedziałem puszczając mu oczko. Kurwa mać, pomocy nie wyrabiam. Moje płuca mają dość. Zatrzymajmy ten rollercoaster.

Chanyolo mimo tego co mu powiedziałem poszedł od razu do łazienki. Mały skurwysyn. No ale cóż... Trzeba mu wybaczyć, bo w końcu palę na niego dupsko, tak? Tak.

Dziękuję, że się ze mną zgadzacie, ale teraz idę umyć dupeczkę.

⋯☆★☆⋯

Byłem zestresowany spotkaniem z rodzicami Yeola, bo nie wiedziałem czy są eleganccy, kultura ponad wszystko, czy raczej luz bluz, kakao i rozpierdol. Przynajmniej jest plus, bo nie będę później się stresował, gdyby Chanyeolowi spodobało się moje dupsko, co nie? Wizyta z rodzinką będzie już za mną i jedyne o co będę się musiał martwić, to w co się ubrać oraz jaki prezent kupić „rodzicom”.

Oczywiście w tej sytuacji pomyślałem o prezencie dla teściowej (teścia też)! Nie myślcie, że nie. Pół dnia szukałem jakiejś miejscówki, gdzie na poczekaniu zrobiliby mi obudowę na telefon z moim i Parka zdjęciem, hehe.

TAK, ZROBIŁEM MAMUSI CASE’A ZE MNĄ I GORYLEM. COŚ NIE PASI?

Mam nadzieję, że przyjmie ten prezent, bo wyjebałem mój hajs z YouTube’a na to. W ogóle przejebane będzie, jak jego tatusiek będzie homofobem. Skończy się pierdolenie, a ja z moim tłuszczem raczej nie ucieknę daleko.

Ale, no kurczę. Moja twarz jest piękna niczym kwiat, ładne oczka, uroczy nosek, piękne usta, które z chęcią by kogoś pocałowały, hehe, i zajebisty charakter. Chłopak marzenie, prawda? Zgadzacie się ze mną? Chyba mi nie napierdolą, nie?

— Daleko jeszcze? — Spytałem wyższego, z którym jechaliśmy już dwadzieścia minut. Jak się rozpierdolimy to przepisuję swój kanał tacie! Albo nie, bo zrobi z niego kanał „Sexmaster for Senior”.

— No tak z… półgodziny — powiedział, a ja kiwnąłem głową na znak, że rozumiem.

Gdzie ty mnie wywozisz, kurwiu? Jedziemy do Rosji, opchać mój cudny tyłeczek w jakimś burdelu, bo nie kumam. Mam brać tam udział w tym beznadziejnym porno, w kraju, gdzie i tak więcej wyświetleń i like’ów mają filmiki z ruchaniem zwierząt? Czy ja będę musiał tam ruchać małe owieczki?

To, że moje serce tańczy w rytmie cza-cza przez ciebie nie oznacza, że jeśli mnie zakopiesz żywcem, to będziesz bezkarnie biegał po tej wiosce. Co to to nie.

Jestem najlepszym YouTuberem na tej ziemi i na pewno po kilku godzinach zauważyliby, że zniknąłem. Byłaby akcja na miarę tej całem Mariny Joyce. Powstałby hasztag „Help Byun Baekhyun” albo „Save Baekhyun”. Byłoby co najmniej zabawnie.

— Nudzi mi się.

Odezwałem się w końcu, kiedy siedzenie i patrzenie przez okno zaczęło mnie nudzić. Czyli tak po pięciu minutach. Ta podróż była nudniejsza niż matematyka w mojej starej szkole. Zabijcie mnie?

— To pograj sobie w coś na telefonie, Baek.

— Nie chcę. Zaruchałbym kogoś. Wiesz jak to jest ciężko żyć na krawędzi przez prawie trzy lata? Trzy jebane lata z ręką, rozumiesz to? Nawet ona ma już dość — wyżaliłem się, wskazując na prawą dłoń. — Życie to kurwa — dodałem bezradnie opadając na oparcie.

— To idź na dziwki i po problemie. Ja ci na to nic nie poradzę. — Czarnowłosy westchnął cicho, a jego kąciki ust delikatnie się uniosły.

O ty mała kurewko. Bawi cię to? Bawi cię, że twój przyjaciel ma problem, którego ty mógłbyś się szybko pozbyć? Hehe.

— Nie będę się ruchał z byle kim. Załapię jakiegoś syfa i co? I nikt mnie nie będzie chciał.

— To kup sobie gumową lalę i tyle.

— Tylko, że wolę być na dole i co? Lala mnie będzie posuwać? Jak ty sobie to wyobrażasz? — Spytałem rozbawiony, co chciałem ukryć. To jest poważna sprawa, ziombale.

— Czy ty tą rozmową chcesz mi przekazać „Park Chanyeol, wyruchaj mnie”? — stwierdził zszokowany. Wydąłem lekko dolną wargę i „zamyśliłem się” na chwilę.

— Nie. — Tak. — A co? Spodobały ci się Chanbaeki, mały oszukisto? Dlatego mnie wywozisz do swoich rodziców? No opowiadaj. Jak u księdza w konfesjonale.

— Baek zaczynam się o ciebie martwić, bo coraz bardziej twoje zachowanie przypomina te Sexmastera.

— Och… nie odpowiedziałeś… Czyli mam myśleć, że na mnie lecisz Yeollie, tak? Tak. Dobra, dzięki. — Tatke, szykuj pieniążki na ślub, bo ja swoich nie mam zamiaru wydawać.

— Co? Nie! Boże, Byun co ci? Gorączkę masz? — Zaskoczony spoglądał to na mnie to na trasę, na której przed nami było kilka samochodów.

— Patrz na drogę — poleciłem. — Chyba nie chcesz, żeby twojemu przyszłemu-niedoszłemu coś się stało, nie? — No sory, ale moja morda ma być nietknięta. Byłem ostatnio u kosmetyczki, bo te pryszcze to mnie, kurwa, wykończą.

Jestem facetem, ale o twarz to muszę dbać, co nie, dziewczynki? No kto chciałby pryszczatego Byunka? No nikt! Dramat, kurwa.

— Yura nie dała ci przypadkiem czegoś do twojego soku pomarańczowego? Gadasz jak popierdolony.

— Po prostu korzystam z życia, ziombal. Może nie całkowicie, bo w końcu trzy lata na ręcznym, ale korzystam jak tylko mogę. Póki mam nogi mogę biec, nie chce być jak twój Jimin.

— Oglądając twoje challenge nie wydawałeś się taki… roztrzepany, ruchliwy i nie wiem, pierdolnięty?

— Mogłeś wbić na kanał z grami. Tam jest prawdziwy „ja”. Tam wychodzi seks niewolnica z piwnicy — odparłem mrużąc oczy. — Jak wchodzisz na „BBHGaming” oczyszczasz umysł, czaisz?

— Czaję, czaję, ale przestań już gadać, bo mi płuco spierdala przez szybę, a został jeszcze kawałek do przejechania — powiedział, chwytając jedną ręką butelkę z wodą.

— Daj to debilu, odkręcę ci, bo chcę żyć — fuknąłem zabierając od niego butelkę i odkręcając zakrętkę. Podałem mu wodę i uważnie patrzałem na kierownicę i drogę.

— O co się tak martwisz? Nie zabiję nas przecież. — Odezwał się po chwili.

— Nie lubię, kiedy kierowca nie skupia się w stu procentach na drodze, kiedy dodatkowo jest ruchliwa. Nie dość, że nam może się coś stać, to jeszcze ktoś niewinny może ucierpieć — wytłumaczyłem, pod koniec nachylając się w stronę radia i szukając jakiejś dobrej muzyczki na pendrive Chanyeola. Jak na razie leciały jakieś przylagowane piosenki, a ja miałem ochotę na coś skocznego. Biba w samochodzie musi być, hehe. Dla mnie. Ten niech lepiej patrzy na drogę albo celibat i chuj. — O tak — wymamrotałem słysząc „Boombayah” od BLACKPINK, które chyba wczoraj zadebiutowały. Nie wiem, nie pamiętam. Ostatnio dużo wrażeń było i nie ogarniam. Ważne, że znam cały tekst, bo nakurwiałem to całą noc.

— I don’t want a boy, I need a man, ohh — zaśpiewałem przez co Park prawie się opluł. — Pangpang parapara pangpangpang.

— Jigeum nal wihan chukbaereul jjanjjanjjan — dokończył, na co się zaśmiałem.

Może chcecie muzycznego collab’a „Disco Byczek” i „Wiejski Gniot”?

Tak właśnie spędziliśmy następne dwadzieścia minut — słuchając BLACKPINK, oczywiście Jay Parka, Akcentu, Modern Talking, O-Zone, BASSHUNTER’a i wielu, wielu innych solistów czy zespołów.

Możecie nam tylko zazdrościć, biedaki.

— Boże, twoi rodzice mieszkają na Syberii, że tyle się jedzie — jęknąłem opierając głowę o szybę.

— Właściwie… to już jesteśmy — powiedział skręcając na podjazd. Przyjrzałem się dokładniej i kurwa… Chanyeol, zamieszkamy tu kiedyś?

Dom państwa Park nie był ani za duży, ani za mały. Oczywiście ogród jak ta lala pewnie był gdzieś tam schowany z tyłu. Nie wiem, zobaczymy go może jutro, no bo Yeol chyba nie chce w nocy wracać, co nie? Jak nie, to sprzedam mu z patelni w łeb i po sprawie. Będzie spał jak moja nauczycielka przed sprawdzianem całorocznym, hehe.

Nieważne.

— Yeol, tak w ogóle to jacy są twoi rodzice? — Spytałem obawiając się najgorszego.

— Zobaczysz. — To mi kurwa powiedziałeś.

Czy ktoś może zrobić mu jakiś order, proszę?

Na przykład „Order dobrego słowa, za pierdoloną ciszę”?

Przewróciłem oczami i nie czekając odpiąłem pas, a następnie otworzyłem drzwi.

— Ale ci jebło w krzyżu — oznajmił czarnowłosy, kiedy wyszedłem i jak tylko mogłem, zacząłem rozprostowywać kości. O tak.

— Życie — mruknąłem.

— Co kupiłeś mojej mamie, hę? Tylko błagam, niech to nie będą gumki, Baek.

— Nie bój karalucha, to nie gumki. Ale powiem ci, że kupiłem również coś twojemu tacie. — Wyciągnąłem z kieszeni małą, ładnie zapakowaną paczuszkę. — Zobaczysz — dodałem. Jeden — jeden, koński zwisie.

— Zabiję cię. — Pokiwał bezradnie głową, idąc w kierunku drzwi wejściowych.

— Zabijesz mnie za chwilę, hehe. — Poklepałem go po ramieniu i wyprzedziłem, po czym szybko zapukałem do drzwi, i zadzwoniłem dzwonkiem.

— Baek, nawet nie pró…

— Posuń się może, co? — Odezwałem się czując jak dosłownie włazi we mnie. HEHE, KURWA. — Jeszcze ci znowu się kolega obudzi i co? A wiesz, że taki trochę przypał, bo jesteśmy u twoich rodziców — powiedziałem, a chwilę później drzwi naprzeciw mnie otworzyły się. Przede mną stała szeroko uśmiechnięta, czarnowłosa kobieta.

Odetchnąłem z ulgą, kiedy kobieta okazała się być normalną panią, a nie jakąś popierdoloną Baśką Santaną, która napierdala o tych swoich strukturach ego.

— Dzień dobry! — powitałem się entuzjastycznie. W końcu pierwsze spotkanie z teściową, która nie ma ust jak matka Sehuna, czyli jak glonojad.

— Cześć, mamo.

— Och… Witajcie, a kto to je…

— Jestem Byun Baekhyun, chłopak Chanyeola. Miło mi panią poznać i mam nadzieję, że będziemy żyć w zgodzie, i chodzić razem na kakao oraz ciasteczka — przedstawiłem się, oczywiście uwzględniając to, że PARK CHANYEOL JEST MOIM CHŁOPAKIEM. Podoba wam się? Bo mi bardzo.

— Co kurwa — wydusił z siebie chłopak, za co dostał z łokcia w brzuch.

Morda szczylu, daj mi się nacieszyć.

— Może wejdźmy do środka i tam porozmawiamy? — zaproponowałem, mając cichą nadzieję, że są sklerotykami i zapomną o tym co powiedziałem.

— Oczywiście, wchodźcie — odparła znów promieniście się uśmiechając. Rodzice, nadchodzę!

— Przyjechał już? — Usłyszałem głęboki głos, zapewne należący do taty Chanyeola. Przełknąłem powoli ślinę, widząc jak pan Park pojawia się w przedsionku. — Kto to jest?

— Myungyeon, to jest chłopak naszego syna, Baekhyun. — Pomocy?

— O… — zdziwił się. Czy czas spierdalać? — Witaj, Baekhyun. Chodźcie do jadalni, bo jedzenie stygnie. — Co.

Żyje.

Kai, wychodzi na to, że chuja dostaniesz, bo nie umieram. Wygryw czy wygryw?

Dobra, to tak. Rodzice Chanyeola to jednak spoko ziomki, bakuś do kieszonki i nie ma się co martwić. Czy ja jestem w raju?

— Mam dla państwa prezenty — oznajmiłem idąc za nimi. Park nadal się nie odzywał i chyba nadal przetrawiał to co się działo. Jego mózg jest spowolniony, więc nie zdziwię się, jak dopiero odlaguje po kolacji.

— Prezenty? — Znów zdziwił się mój nowy tatuś. Nie dobra, nie. To zabrzmiało źle. Pedofilsko, fu. Jedyne daddy kinki które są dozwolone w moim seks pamiętniczku, to te z Chanyolo. Z nikim więcej, tylko Park Anakonda Chanyeol. — Chanyeol, skąd ty go wytrzasnąłeś? Myślałem, że to znowu jakiś cwel jak Jinwan, a tu taka niespodzianka — dodał. Czy mogę już planować ślub?

— To dla pani. — Podałem starszej kobiecie mały pakunek i odwróciłem się w stronę mężczyzny. — A to dla pana. — Mężczyzna odebrał prezent i na równo z małżonką zaczął rozpakowywać. — Mam nadzieję, że prezenty się spodobają. Wymyślałem to na szybko, bo Chanyeol dopiero rano powiedział mi, że przyjeżdżamy na kolację — wytłumaczyłem, patrząc na czarnowłosego i przymrużając oczy. Szybko jednak wróciłem do pięknego uśmiechu i spojrzałem na jego rodziców.

— Boże — zaśmiała się kobieta wyciągając swój przezajebisty prezent. No kurwa, nikt tego nie przebije.

— Papierosy? — Spytał mężczyzna zanosząc się śmiechem.

— Raka trzeba karmić, panie Park — odpowiedziałem, podchodząc do niego i pytając się czy mogę jednego. Ten zgodził się, a ja wyciągnąłem „papierosa” z paczki. — Śmiało, niech pan weźmie. Najlepsze papieroski. — Odwinąłem kawałek i ugryzłem. — Chcesz Chanyeol? — Zapytałem podchodząc do niego i wyciągając dłoń z gumą. Ten chętnie wziął i zeżarł do końca.

W tym czasie matka Yeola zdążyła pobiec po swój telefon i wyjebać gdzieś w szafkę swoją starą obudowę, i zastąpiła ją tą nowiusieńką, od najlepszego chłopaka swojego syna. Dlaczego nie mogę mieć takiej fajnej mamuśki i tatusia? Znaczy moi są fajni, ale chujowi. Nie wiem.

— Chodźmy może już zjeść, bo jestem głodny — wtrącił się Chanyeol, któremu zaburczało w brzuchu. Dobry pomysł, Yeollie. Ojebałbym kebsa, ale nieważne. Wpierdole to co dadzą.

Pani Park przyszykowała jeszcze talerz i sztućce dla mnie, bo ten idiota nie wspomniał, że zabiera mnie ze sobą (typowo) i usiadłem obok Yeola, a przede mną usiadł tata mojego „chłopaka”, hehe.

Spoko ziomek z niego. Czuję, że zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi i nagramy kiedyś pranka, którego ofiarą oczywiście będzie jego syn. To jednak zostawmy na później, hehe.

— To jak się poznaliście? — Zaczęła mama Yeola, nakładając sobie na talerz jakiegoś okonia.

— Nasi przyjaciele od dawna twierdzili, że pasujemy do siebie nie tylko z wyglądu, ale i charakteru. Jeden z nich nawet założył z nami grupę na Facebooku, ale nieważne. Napisałem do Baekhyuna jakieś osiem miesięcy temu, natomiast jesteśmy razem od ponad miesiąca — odpowiedział szybko Chanyeol. Że co kurwa?

— Grupę na Facebooku? Czy to nie „Chanbaek SPAM”? — Spytała kobieta.

— Tak… A co?

— Ten twój kolega, Kim Jongin mnie do niej zaprosił — oznajmiła, przez co prawie się zakrztusiłem. Kurwa, Kai, debilu. Zaprosił matkę Yeola, a codziennie na tej grupie ktoś dodaje jakieś porno gify, jęki i jeszcze gorsze rzeczy. Nie, ja nie wierze. Pato w chuj.

— Nie zauważyłem, że na niej jesteś. — Zdziwiony Park poszedł śladami swojej mamy i również wziął okonia. Ja jednak wziąłem jakąś sałatę, bo nienawidzę ryb.

— A jak wygląda, no wiecie… Jak u was wygląda sprawa z seksem? — Zapytała ponownie pani Park, przez co Chanyeolowi okoń wpłynął chyba nie w tą dziurkę. O kurwa.

Zacząłem klepać chłopaka po plecach, biorąc w międzyczasie serwetkę i wycierając mu mordę. Na szczęście po chwili ryba jakoś przeszła i mój chłopak wrócił na ziemię.

— Nie pij wody po rybie — powiedziałem szybko odbierając mu naczynie z cieczą i odstawiając z powrotem na stół.

— Czemu? — Zdziwił się dwudziestojednolatek.

— Bo kiedy będziesz miał w buzi wodę to rybka może ją poczuć i zrobić gulugulu w twoich ustach.

— Och, Baekhyun — zaśmiał się pan Park. — Nadajesz się do kabaretu. — Rozbawiony pokręcił głową na boki. — Jinwan to zawsze był cicho, jakby mój syn go nie zadowalał — dodał.

— Tato…

— Oj, proszę się nie martwić. Ja krzyczę tak głośno, gdy Channie we mnie wchodzi, że słyszą mnie w rowie Mariańskim.

— Jeśli jesteśmy już przy temacie twojego byłego, Chanyeol to… nadal pamiętam, jak rzucał tymi suchymi kawałami o blondynkach.

— Blondynki są już przereklamowane. Martwe płody to złoto i diamenty, panie Park — zaśmiałem się przypominając sobie kilka z mojej topki.

— Co to jest? Różowe, śliskie i skwierczy? — wypalił mężczyzna, a ja dobrze znałem odpowiedź, hehe.

— No co? Oświećcie mnie — mruknął Yeol.

— Dziecko na patelni — odpowiedziałem za starszego, po chwili przybijając sobie z nim piąteczkę.

— Szkoda, że ty nie jesteś taki rozrywkowy, tylko ciągle ten komputer i komputer. Wziąłbyś przykład z Baekhyuna, synek — stwierdził mój nowy przyjaciel.

— Czarny humor jest jak jedzenie. Nie każdy je ma. — Odezwałem się. — Jednak nie narzekajmy tak na Chanyeola. To mój dobry przyjaciel — dodałem, po chwili orientując się, że nazwałem go przyjacielem, ups.

— Przyjaciel?

— Baekhyun miał na myśli, że jesteśmy też dobrymi przyjaciółmi… No rozumiecie, co nie? — wtrącił się Yeollie. Chyba mu się podoba ten cały „Chanbaek”, hehe.

— Dokładnie. Czaicie ogóra?

— O właśnie, ogórki. Chcesz słoiczek, Baekhyun?

— Nie, dziękuję. Nie lubię ogórków — odparłem przypominając sobie Minsoo. Nie wiem, dlaczego on mi przyszedł do głowy. Chuj z tym.

— To co ty drogie dziecko jesz? — Spytała mama. — Jesteś taki drobniutki.

— W domu je więcej ode mnie, serio.

— Morda. — mruknąłem uderzając go „delikatnie” w łydkę. — Chanyeollie, jestem zmęczony. Zostaniemy na noc? — jęknąłem opierając głowę o jego ramię.

— O Boże, nie ruszajcie się! — rozkazała starsza kobieta, a ja zdezorientowany nie wiedziałem o co jej chodzi. — Muszę zrobić wam zdjęcie.

— Dobry pomysł, Seoyeon. Wyślesz mi później, nie?

— Po co panu? — Spytałem, no bo kurwa, po co. Kobieta to to rozumiem, ale facet?

— Muszę się pochwalić w pracy, jakiego zajebistego chłopaka ma mój syn.

— To możemy walnąć całą sesję zdjęciową. Jedno zdjęcie nie pokaże mojego piękna — powiedziałem pewnie.

— Sory synu, że tak wymęczyłem ci dzisiaj chłopaka i nici z fajnej nocy, ale w końcu musiało to nastąpić, co nie? — Zwrócił się do Yeola.

— Spoko, tato. I tak nie mieliśmy w planach żadnej „fajnej nocy”.

— Ty nie, ale ja tak — fuknąłem, przeczesując jego włosy. Matka Chanyolo już zrobiła nam sesję, więc czemu miałbym, kurwa, tego nie zrobić. — W ogóle jestem mile zaskoczony, że jeszcze żyję. W samochodzie już wyobrażałem sobie jak mnie pan zabija, katuje ogórkami i wszystkim innym. Myślałem, że jest pan jakimś homofobem, czy coś.

— Baekhyun. — Zaczął, a ja wyprostowałem się na krześle. — Dla Jinwana byłem homofobem, bo to pizda, a nie facet był. Dla ciebie jestem najlepszym tatuśkiem, wieczna sztama, piona i tak dalej. Mam nadzieję, że często będziecie nas odwiedzać, bo bardzo cię polubiłem. I wiesz… Jeśli kiedyś zerwiecie z Chanyeolem to nadal nas odwiedzaj, co? Tak jak wspominałem bardzo cię lubię. Może bym cię nawet przygarnął albo zamienił się dziećmi z twoją matką? Dasz mi swój numer?

— To ja może pójdę naszykować nam pokój, Baek. — Odezwał się Yeol i wstał ze swojego miejsca, a następnie poszedł na górę.

— No pewnie, z chęcią, ale jest taki mały problem…

— To znaczy?

— Ja mieszkam w Korei, w Seulu i taki trochę kawał drogi. — Westchnąłem. No kurwa szkoda. Fajny teściu, teściowa też zajebista, a tu chuj.

— Seoyeon, chcesz może przeprowadzić się z powrotem do Korei?! Odwiedzimy grób twojej starej, tak przy okazji! Kwiatki pewnie zgniły. — Zaśmiałem się słysząc słowa mężczyzny. Kocham go. — Tak jak ona cała — dodał szeptem. — Pamiętam jak musiałem posuwać Seoyeon w piwnicy, bo ta stara, nadęta szmata koczowała pod drzwiami i nawet lód czy mineta w grę nie wchodziły, a u mnie w domu to samo. Przejebane, ale ty Baekhyun się nie martw. Możesz robić to i owo do woli z moim synem, ale nie za głośno, okej?

— Okej, jednak muszę panu coś powiedzieć. — Zacząłem niepewnie. Ojciec Chanyeola to spoko ziomek i szczerze nie chciałem go okłamywać tak na wejściu. Jeszcze się wkurwi i co? Będzie dla mnie homofobem jak dla Jinwana. — Tak serio, to ja i Chanyeol nie jesteśmy razem. Taki żarcik, ale to nie zmienia faktu, że lecę na pańskiego syna. Fajne ma rąsie i w ogóle. Tak prywatnie poznaliśmy się z tydzień temu, kiedy Chanyeol zaprosił mnie do nagrania czegoś, bo fani bardzo nalegali na to. Zresztą nasi przyjaciele też i to wszystko z nimi to prawda.

— Ale pizda — wymamrotał.

— Proszę? — Zdziwiłem się. O co mu chodzi? Włączył mu się tryb homofoba, czy co?

— Nie chodzi mi o ciebie, Baekhyun. Chodzi mi o mojego syna. Pizda z niego. Ja już po kilku godzinach znajomości obracałem jego matkę, ale nic mu nie mów. Nadal jesteśmy przy wersji, że ja i Seoyeon wpadliśmy na siebie w szkole i wiesz… szkolna miłość i inne bzdety berety.

— Och, w porządku — zaśmiałem się.

— Mam nadzieję, że mój syn zacznie cię obracać, bo jak nie to pasa i po dupsku, naprawdę — zapewnił. — Sam wam pomogę. Ponoć jedziecie na jakiegoś Meet Up’a, co nie? — Spytał, a ja przytaknąłem. — Wbiję tam z żonką i skończycie razem w łóżku. Nie bój płoda, Baekhyun. Tata Myungyeon o wszystko zadba. Nawet o lubrykant na półeczce i gumeczki w szafie.

— O właśnie! Jeśli już jesteśmy przy temacie to mam newsa.

— No dawaj, Baekhyun. Co się zadziało?

— Ogółem była akcja, bo poszliśmy z Yeolem do hotelu, co nie? Chyba opowiadał panu, co się stało?

— No tak, tak i co dalej?

— No i wie pan, powiedzieliśmy sobie „Solidarność plemników”, bo mieliśmy pokój z małżeńskim łóżkiem i obydwaj mieliśmy spać na ziemi. Mnie rano zaczęło napierdalać w pleckach, to wziąłem i poszedłem na łóżko. I budzi mnie krzyk pańskiego syna. Ja leżę na nim, nie wiem co się dzieje. Zrzucam nas z łóżka i Park zaczyna spierdalać, bo nie zgadnie pan. Chanyeolowi stanął bydlak śmierdziel.

— O kurwa — wyszeptał. — To fajnie się bawicie — dodał.

— No zajebiście, proszę pana.

— Mów do mnie tato, Baekhyun — polecił. — Jeśli chodzi o bydlaka Yeola to się nie martw, co nie. To serio jest bydlak. Pamiętam te czasy jak go kąpałem. Zastanawiałem się wtedy czy mu jakaś anakonda nie wychodzi, a to jednak jego penis. Zastanawiałem się też wtedy nad kupnem kolejnej wanny, bo się nie mieścił — zażartował mężczyzna. Kocham tatę całym serduszkiem.

— Baekhyun, jak chcesz, to możesz już iść się myć i spać. — Odwróciłem się i zobaczyłem Chanyeola na schodach.

— Idź, a ja z nim sobie porozmawiam jak facet z facetem. Skoro pszczółki i zapylanie na niego nie działa to trzeba przejść do rzeczy — wyszeptał pan Park, to znaczy tata, a ja przytaknąłem.

— Już idę — powiedziałem, wstając z krzesła i jeszcze raz dziękując za posiłek.

— Chanyeol, chodź no do tatusia na chwilę — zawołał ojciec, a ten tylko wzruszył ramionami i zaczął iść w naszym kierunku. Wstałem i pokierowałem się na górę, jednak kiedy chłopak mijał się ze mną pociągnąłem go za rękaw.

— Ej, a gdzie jest łazienka i pokój?

— Nasz pokój jest na końcu po prawej. Łazienkę masz w nim. — Skinąłem głową i szybko wbiegłem po schodach słysząc jak pan Park, znaczy, kurwa, tata zaczyna mówić do Yeola. Sory, nie umiem się przyzwyczaić.

Koniec końców dotarłem do pokoju, w którym znajdowało się dwuosobowe łóżko, stoliczek, biurko, komoda, szafa i fotel. Ściany były pokryte beżową farbą, a panele były ciemne. Ja nie wiem, rodzina Yeola jest uzależniona od beżu na ścianach. Najpierw mleko, teraz to. Trochę dziwna rodzinka, ale mimo wszystko zajebista.

—Wykurwiście — mruknąłem, kiedy zauważyłem brak jebanej walizki w pokoju. Mi się nie chce schodzić, a tym bardziej taszczyć bagażu na piętro także ten, Chanyeol powiedz „papa” swojej koszulce i dresom.

Nie myślcie, że Chanyeol to jakiś wyjątek. W kolekcji zajebanych koszulek mam od Jongina, Luhana, Sehuna, Jondgae, Taeyonga i nawet Sohyun oraz Yoorin.

Podszedłem więc do mebla i otworzyłem go. Przede mną ukazała się dość spora kolekcja czarnych i białych koszulek. Kolejne dziecko sadu z jabłkami.

Ostatecznie wybrałem jakąś białą z dekoltem. No bo kurwa, muszę kusić skurwiela. Będzie ładnie widać moje najlepsze w Korei obojczyki, a chłoptaś będzie miał łatwy dostęp do nich. Nieważne.

Odnalazłem jeszcze jakieś szare dresy, które nie były aż tak duże. Progres. Dobra jednak nie. Lipa pipa, bo nie mam majteczek, ale, ale zaraz się znajdą, hehe. Wziąłem i otworzyłem jeszcze okno, bo duszno tu jak w moich majtach, kiedy noszę te zajebiste, obcisłe, czarne spodnie.

Podszedłem do komody i odsunąłem pierwszą z góry szufladę i… bingo! Wiedziałem, że temu skurwielowi nie chciałoby się schylać po głupie majty.

Mając już całą piżamkę wbiłem do łazienki jak Kai do domu tego Pedomana i zamknąłem się od środka. Nie ma, kurwa, wchodzenia. Ogarnąłem co Yolo ma za żele i inne gówna, po czym rozebrałem się i poszedłem się myć. Nie fapać. Myć, zboczuszki. Fapanko później. No, chyba, że Channie mi pomoże, to odbędzie się bez ręcznego i hamulca.

Wracając. Wszystko wraz z umyciem zębów nową szczoteczką (która pewnie była dla tego cwela), zajęło mi jakieś pół godziny jak nie mniej. Pewnie mając wszystkie swoje żele zajęłoby mi to z godzinę, ale Park „Biedak” Chanyeol nie mógł zaoferować mi takowej przygody w łazience. No cóż, takie życie.

Zgasiłem światło i po ciemku dostałem się do łóżka. Kurwa, jaka parówa w tym pokoju. Przeczesałem dłonią mokre jeszcze włosy i sięgnąłem po telefon, który co chwilę wibrował. Wpisałem hasło jakim była suma moich i Chanyeola urodzin, po czym od razu wszedłem na messengera.

Lu Han, czego kurwa chcesz.

Lu Han: Cześć, Baekkie!

Żyjesz???

Co tam u was się dzieje????????

Baekkie odpowiedz (╥_╥)

Byun Baekhyun: CZEGO KURWA?

Lu Han: MILEJ SZMATO, BO CIE KOTAMI KURWA POSZCZUJE

Byun Baekhyun: OKEJ.

CZEGO PRZYJACWELU?

Lu Han: CZEMU OD NIKOGO NIE ODBIERASZ???? PCY CIĘ WYRUCHAŁ I JESTEŚ JEDNĄ NOGĄ W NIEBIE??

Byun Baekhyun: BO JESTEM U NAJZAJEBISTYCH TEŚCIÓW NA ŚWIECIE, MIEJ ZAZDRO

Lu Han: CO SIĘ KURWA CHWALISZ? MASZ PROBLEM DO UST STAREJ SEHUNA?

CHO NA SOLO KUTASIARZU

Byun Baekhyun: Dobra, ogar.

Lu Han: Spk, no to co tam?

Byun Baekhyun: No to CHANYEOL ZABRAŁ MNIE DO SWOICH RODZICÓW. JA DOBRY CHŁOPAK WZIĄŁEM I KUPIŁEM MAMUŚCE CASE Z MOIM I PARKA ZDJĘCIEM, A TATUSIOWI PACZKĘ FAJEK, ALE WŁOŻYŁEM TAM TE GUMY FAJKI ZARZUCAJĄC ŻARCIKIEM, ŻEBY NAKARMIŁ RAKA. NO I WKRĘCIŁEM IM Z YEOLEM, ŻE JESTEŚMY RAZEM. PYTALI O SEKS I TAK DALEJ, I BARDZO LUBIĘ SIĘ Z JEGO RODZICAMI, A JEGO TATA POWIEDZIAŁ, ŻE GDYBYŚMY ZERWALI Z YEOLEM TO I TAK MAM ICH ODWIEDZAĆ. OGÓŁEM MAMY PAKT I ŻARCIKI O PŁODACH TO NASZE „NA ZAWSZE”. NO I KIEDY MATKA GDZIEŚ ZNIKNĘŁA, A PARK POSZEDŁ SZYKOWAĆ POKÓJ W KOŃCU POWIEDZIAŁEM PRAWDĘ TACIE, BO TAK KAZAŁ NA SIEBIE MÓWIĆ. ON POWIEDZIAŁ, ŻE PARK TO PIZDA I PRZEGADA MU DO ROZUMU. TERAZ OD CHYBA TRZYDZIESTU MINUT ROZMAWIAJĄ NA DOLE, A JA SIĘ UMYŁEM I LEŻE NA ŁÓŻKU, a jak ty się bawisz, Lu?

Lu Han: U MNIE TO JAKAŚ PATO BO WCZORAJ ZA MOCNO ZABALOWAŁEM Z YOORIN I SEHUN DZISIAJ MI OPOWIADAŁ, ŻE WBIŁEM O CHYBA PIERWSZEJ W NOCY DO POKOJU I RZUCIŁEM W NIEGO GUMKAMI MÓWIĄC: ZAKŁADAJ GUMĘ NA SWOJEGO TUTANCHAMONA I WJEŻDŻAJ W TWOJĄ KLEOPATRĘ.

Byun Baekhyun: KURWA MAĆ, CO

PORYCZAŁEM SIĘ

JA PIERDOLE, LECZ SIĘ STARY

Lu Han: DOBRA BRB, BO SEHI MNIE WOŁA

Byun Baekhyun: OKEJ

W międzyczasie, kiedy Lulu poszedł obrabiać kolbę Sehunowi, wbiłem na YouTube i wszedłem na kanał „Block B” ogarnąć, czy coś dodali. Niestety pustki. Kurwa, a taką miałem chcicę na jakiegoś pranka.

Westchnąłem cicho, po chwili piszcząc jak mała, rozdziewiczana, hot trzynastka, kiedy uderzyło w moje dłonie coś takiego ble, fuj. Spierdoliłem się z łóżka i czym prędzej oświeciłem światło.

— Ty mała szmato! — Krzyknąłem, widząc wcale nie taką małą szmatę ze skrzydłami. — A kysz, ćmolcu! — Rzuciłem w jej stronę laczkiem Yeola, którego miałem pod ręką, ale niestety nie trafiłem, a co gorsza, bamboch wyleciał przez okno. Kurwa mać. — Sayonara Hitori! — pożegnałem się z suką, kiedy zmierzała w moją stronę i szybko przedostałem się do łazienki, w której zamknąłem się na pięćset tysięcy osiemset dziewięćdziesiąt trzy spusty.

Nie wiem ile czasu minęło. Minuta, dwie, kwartał, rok, może całe millenium, ale w końcu mój rycerz na białym okoniu raczył się zjawić.

— Baek, żyjesz? — Do moich uszu dobiegł głos delikatnie zdyszanego Chanyeola. Tyle kurwa na siłkę chodzisz, a dyszysz jak Kai po nocce z Kyungsoo, po wbiegnięciu po schodach NA JEDNO PIĘTRO? Oj Channie, Channie.

Trzeba naprawić twoją kondycję. Hehe.

— Nie.

— Co się drzesz, jak żyjesz i nic ci nie jest?

— Bo tak — odpowiedziałem krótko, zwięźle i na temat.

— Gdzie jesteś?

— W suficie. — Usłyszałem jak wzdycha i podchodzi do drzwi, po czym chwyta za klamkę i ciągnie.

— Otwórz te jebane drzwi.

— Nie.

—Dlaczego?

— Bo tam jest ćma.

— Tam, czyli gdzie?

— W pokoju.

— Aha — mruknął.

Później jedyne co słyszałem to trzaskanie, przeklinanie i rzucanie się Chanyeola po pokoju, jakby egzorcysta wypędzał demony z jego duszy nieczystej. Oczywiście i tak nie miałem i nie mam zamiaru później wchodzić do tego pokoju, bo tam ta ćma była i nadal jest, ale tym razem swoją duszą. Lepiej tu zostanę. Po co miałbym denerwować Yeola już na początku?

— Już jej nie ma, wychodź — rozkazał.

— Nie. Śpię w wannie. Tracę zasięg, pa.

— Baek, nie rób sobie jaj — jęknął, chyba sprzątając ten cały burdel, który narobił podczas gonitwy za tą suką.

— Chanyeol? — Zacząłem.

— No?

— Tak zanim umrę to… Wyjebałem ci laczka przez okno, przepraszam.

— Nie zabijaj się w łazience w domu moich starych, ziombel.

„Ziombal”, a nie „ziombel” — poprawiłem go odkręcając kurek i czekając, aż wannę wypełni zimna woda.

„Ziombal” będzie twój, a „ziombel” mój, okej?

— Dobra… — odpowiedziałem. — Wiesz co Chanyeol?

— No co jeszcze, Baekkie?

— Wziąłem twoje stare ubrania i majcioszki też, przepraszam — wyszeptałem wchodząc do wanny i zakręcając kurek. Będę się topił w trzech litrach wody.

— Baekhyun, przestań się moczyć w wannie. To ja miałem moczyć się w tobie, hehe — zaśmiał się cicho.

— Smutno mi. — Westchnąłem cicho. — Chciałbym się do kogoś przytulić.

— To otwórz drzwi.

— Nie, bo jestem mokry i boję się ćmy.

— Baek, ale ona nie żyje. Zdechła i już ci nic nie zrobi — wytłumaczył po raz kolejny, ale co mi to dało, że ją zabił?

— Ale tam nadal jest jej zła dusza, Channie.

— Otwórz te jebane drzwi albo pójdę do taty po jakieś narzędzia i ściągnę te drzwi jak twoje majteczki dzisiejszej nocy.

— Czekam, kochanie.

— Proszę, Baek. Otwórz drzwi — poprosił, uderzając w nie delikatnie.

— Przed akcją z ćmą pisałem z Lu i uświadomiłem sobie coś.

— Co?

— Że jestem zerem, bo Han szedł obrabiać kolbę Sehunowi, a ja nawet nie mam komu obrobić tej kolby, rozumiesz? — zajęczałem pogrążając się coraz bardziej. Jestem sam jak palec. Jestem jedynym jabłuszkiem w sadzie i żaden robaczek nie chce we mnie wejść i mnie bardziej poznać.. Nie ma robaczka, który pokochałby jabłuszko, które nazywa się Byun Baekhyun. — Masz tu tabletki i żyletki, Chanyeol.

— Co? Baek, nie jestem głupi i wiem, że tam nie ma ani żyletek, ani tabletek, bo mój ojciec goli się automatyczną maszynką, a tabletki są w kuchni. Nie pierdol o samobójstwie, bo zaraz sam cię zamorduję. Wyłaź stamtąd, kurwo.

— Chanyeol?

— Boże, co?

— Jak masz tabletki i żyletki, co nie?

— No i co.

— No to jeśli weźmiesz żyletkę i przyciśniesz to zrobisz tej tabletce ranę. Ta tabletka już nie będzie taka sama. Straci kawałek siebie. Jeśli ciągle będzie się wykonywać podobny ruch to w końcu ona się rozpadnie jak moje serduszko, wiesz?

— Baek?

— Tak?

— Jesteś głupi — stwierdził ponownie ciągnąc za klamkę.

— Ty też jesteś głupi.

— Dlaczego?

— Bo masz nadzieję, że ci otworzę, a ja ci nie otworzę — powiedziałem. — Wyjdź z tego pokoju i zawołaj swojego tatę. Idź spać z mamą, czy coś.

— Co jeśli powiem, że cię kocham?

— Moje serduszko zabije mocniej, ale i tak ci nie uwierzę. Zawołaj swojego tatę.

— Dlaczego jego?

— Bo on wie o życiu więcej od ciebie, Chanyeol. Jesteś jeszcze młody i głupi — oznajmiłem nadal będąc w sadzie.

— Baek… Jesteś o rok młodszy ode mnie, więc proszę…

— Ale ja jestem młody i mądry. Pójdziesz po swojego tatę, czy nie?

— Już idę, Baekkie.

⋯☆★☆⋯

Z tatą rozmawiałem aż do samego świtu o dzieciństwie, rodzicach, przyjaciołach, związkach i nawet o pierwszych razach. Tak, o seksie też.

Pan Park jest pierwszą osobą, której tak bardzo się wyżaliłem. Większość wieczorów w sadzie spędzałem sam, zawsze tłumacząc się, że jestem zmęczony i idę spać albo, że muszę iść nagrywać odcinek, cokolwiek. Tym razem czułem, że muszę się komuś wyżalić i trafiło akurat na ojca Chanyeola.

Zdążyłem się nawet umówić z nim na odcineczek, gdzie będziemy reagować na zdjęcia Chanyeola z dzieciństwa, ale shh….

Park chciał przełożyć wyjazd na lotnisko ze względu na to, że poszedłem spać chyba o ósmej, bo po odejściu taty, które miało miejsce chyba o czwartej pięćdziesiąt i tak nie potrafiłem zasnąć.

Oczywiście trochę mi się polepszyło po rozmowie i nawet poznałem nowe żarciki o pedofilii i martwych płodach, ale i tak nadal byłem jabłuszkiem w sadzie bez robaczka.

Ale nie ważne. Aktualnie siedziałem w salonie, popijając kompocik z ogórków i oglądając jakiś stary odcinek „The Walking Dead”. Serial złoto, polecam. A tak serio to piję zajebisty, truskawkowy kompocik pani Park. Najlepszy na świecie. Zero ogórków.

Byłem już gotowy do wyjścia i jedyne na co czekałem to Chanyeol, z którym zresztą się dzisiaj jeszcze nie widziałem, bo niedawno wstałem, a on pojechał z tatą na zakupy. Mam nadzieję, że kupią mi jakąś czekotubkę, bo jak nie to wpierdol. Wpierdol otrzyma Park, a nie jego ojciec. Nie bójcie żabki.

— Jesteśmy!

Na parterze rozniósł się krzyk pana Parka, a ja od razu odstawiłem szklankę i poszedłem do przedsionka, w którym była już moja walizka. Tak dla tępych to Chanyeol mi ją zostawił, bym się przebrał w co tam chcę i tak dalej.

— Poradzisz sobie, tato? — Spytał Yolo swojego taty wskazując na chyba jebane cztery torby zakupów. Po co im tyle żarcia?

— Oczywiście, Chanyeol. Nie takie ciężary się nosiło — zaśmiał się spoglądając na swoją małżonkę zmierzającą w naszym kierunku. — No to cześć, młody. — Mężczyzna przytulił do siebie syna i pogładził po plecach. — Wpadaj częściej, a najlepiej to z nim, bo mały to ma gadkę — dodał wskazując na mnie i również i mnie przytulając. — Będę tęsknił, Baekhyun.

— Uspokójcie się. Przecież nie widzicie się ostatni raz — parsknął śmiechem wyższy. No to zajebioza.

— No to szykuj chawirę, tato. Wbijemy kiedyś na grilla i ojebiemy jakąś karkówę, co?

— No się wie, byku. — Klepnął mnie w ramię. — Widzimy się za jakiś czas, hehe — wyszeptał, a ja uśmiechnąłem się tylko. Oj tato, tato.

Tak, to ja nauczyłem go naszego sławnego „hehe”, no bo hehe?

— Chodź tu, Baekkie. — Usłyszałem głos pani Park. Od razu otworzyłem przed nią ramiona. No dawaj teściowa. Rzuć jeszcze jakąś stówkę do kieszonki, hehe. — Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy i dziękuje za prezent.

— To ja dziękuję za gościnę, proszę pani! Jeśli tylko Chanyolo się zgodzi to wpadniemy — zapewniłem, czując jak powoli mnie puszcza.

— Pa, rodzice! — Ostatecznie pożegnaliśmy się z jego rodzicielami i ruszyliśmy do samochodu. Nie bójcie się. Nie zapomniałem wymienić się numerami z tatą, hehe.

— I jak? — Spytał otwierając drzwi samochodu.

— Zajebiście — odpowiedziałem z uśmiechem.

Chcę tu wpadać częściej, Channie srannie.

⋯☆★☆⋯