niedziela, 26 lutego 2017

13,5. KREW, POT I WKURW

C H A N Y E O L

Kiedy wyszedłem z klatki, a następnie terenu zamieszkania Baekhyuna, zatrzymałem się od razu. Spojrzałem na blok w którym chłopak mieszkał i westchnąłem smutno.

Zachowałem się jak skurwiel i teraz zdałem sobie z tego sprawę. Odkrycie Ameryki vol 2. Chciałem się wrócić i przeprosić zarówno Byuna jak i tego zasranego Kasperka, ale moje chęci przerwał telefon od rozgniewanej Sohyun.

— Halo? — spytałem, przystawiając komórkę do ucha.

— Za halo w mordę walo, zjebany idioto — przywitała się. — Ty mi lepiej powiedz, gdzie się szlajasz.

— Pod blokiem Baekhyuna jestem, a co?

— Po chuj żeś ty tam lazł? A w sumie, mam wyjebane. Wracaj na hale bo nam się JEBANY HYDRANT ROZLAŁ.

— Co — mruknąłem zmemowany.

CO.

— No, kurwa, głuchy czy niedojebany? Wracaj na hale, bo nam jebnął hydrant i się wszystko zalało, masz pół godziny, elo.

Sprawa brzmiała poważnie, dlatego nie mogłem pozwolić Sohyun czekać. Na całe szczęście niedaleko była samoobsługowa wypożyczalnia rowerów, więc wrzuciłem kilka wonów i zabrałem jedną maszynę. Szybko zapierdalając, pognałem na naszą halę, bo kurwa. Jeśli ktoś mi zalał moje stoisko, to zapierdole.

⋯☆★☆⋯

Byłem na miejscu po niecałych dwudziestu minutach, dzięki moim super umięśnionym nóżkom, które nie tylko sprawdzają się w jeździe na rowerku, ale i innych... nieważne.

Od zewnątrz hala wyglądała jak wcześniej, ale im bliżej byłem wejścia, tym bardziej srałem w porty, bo mogłem spodziewać się wszystkiego, nie tylko zalanej sali, ale na przykład... pływającego delfina albo autobusu w środku. Nic by mnie nie zdziwiło.

Kiedy wszedłem do środka i przeszłem przez dosyć długi korytarz w końcu mogłem zobaczyć prawdziwy rozpierdol. Chyba się, kurwa, zaraz popłaczę. Wszystko było zamoczone do kostek i gdyby się uprzeć to Tao mógłby odtworzyć tutaj jakąś scenę samobójczą, a Kai ze spokojem wypuścić te swoje ryby, gady i chuj wie, co jeszcze.

— Co tu się dzieje?! — wydarłem się, zwracając na siebie uwagę Sohyun, Sehuna, połowy Block B i B.A.Psów, no i oczywiście Jongina, który siedział na drabinie z jebaną wędką. Pojeb.

— Kurwa, jesteś — westchnęła Sohyun. — Musisz nam pomóc, bo nie wiedzieliśmy w sumie czy dzwonić po straż pożarną, czy po ekipę wodociągową, czy kurwa nie wiadomo po co. Jaki masz plan, ziom?

— Czemu nie zadzwoniliście po Baekhyuna? On najwięcej tu ogarnia... — westchnąłem.

— Bo po pierwsze, nie chcieliśmy psuć mu randeczki z Taewoo, po drugie, on by nas zajebał po równo, po trzecie, ty też sporo ogarniasz, prawda? Więc nam pomożesz i lepiej się nie wykręcaj.

Na dźwięk słowa ,,randeczka z Taewoo” zrobiło mi się conajmniej niedobrze, dlatego kaszlnąłem sobie cicho, kiwając do Sohyun głową.

— A gdzie reszta?

— Luhan oraz Yoorin poszli sobie na kręgle, bo nie chcieli się ubrudzić, Kris i Suho to nie wiem, są w SPA podobno. Kyungsoo zapewne jest w hotelu, bo w sumie po co on tu? Minseok napierdala w Hurtworlda, bo nam do chuja rajdują bazę, więc mam nadzieję, że sobie poradzisz sam, nie pozwolę na to, by Siusiak swoim lamerstwem dopuścił tych cweli do naszego całego dobytku, no a kapciuchy pewnie coś piszą. — Aha, to nieźle skoro ona myśli, że w jakieś dwanaście osób to ogarniemy. Jeszcze kurwa z Block B na karku, oni tutaj jakiegoś Krakena wpuszczą przecież. — Więc radzę nam to ogarnąć do jutra, do jakiejś jedenastej, bo jak Byun to zobaczy to nas zapierdoli, jak mówiłam zresztą.

— No to radzę zadzwonić naprawdę po straż i najlepiej jakiś wydział ratunkowy, który to wszystko odessie, chyba, że chce się wam latać z wiaderkami i wywalać wodę za drzwi, to już nie moja sprawa — powiedziałem spokojnie. — Kai, kurwa. Co ty robisz?

— Łowie okonie. — Uśmiechnął się.

— Co? Co łowisz?

— No ryby, frajerze. — Machnął ręką, dając tym samym mi znak, że mam podejść bliżej.

— Jongin zamówił pięć ryb i je tu wrzucił i teraz kurwa jebane tu pływają — odpowiedział Sehun, pisząc coś na telefonie. — Chyba levelował z plastikowych na prawdziwe.

— No dokładnie. Już dwie złapałem, są w wiaderku. — Wskazał palcem.

On jest pojebany.

— Dobra, wracając. Sohyun, dzwoń po posiłki. Niech mi tylko ktoś powie, co tak naprawdę się stało?

— Zico zjadł za dużo zapiekanek i wyjebało kibel. — Usłyszałem głoś Pyo.

Ja jebie.

— Serio?

— Nie. Tak na serio to... — zaczął znów ale coś mu przerwało. Był to Daehyun, który się o coś potknął i zaliczył nura, twarzą w wodę. Zabawa na całego. — Zelo i Youngjae napierdalali się wózkami widłowymi i jeden zajebał w hydrant, no i wyjebało.

— Czy wy, kurwa, bawiliście się widłami na kółkach? — Odwróciłem się w stronę wspomnianej pary.

— Tak — rzucili skruszeni.

— CZEMU MNIE NIE ZAPROSILIŚCIE? — No bo jak tak, kurwa, można. Też bym chciał se pojeździć.

— A nie wiemy w sumie, wyjebane. Sohyun zadzwoniłaś po ekipę wysysającą? — spytał Zelo Zelo Siedem.

— Będą za dziesięć minut. Do tej pory złapmy te zasrane ryby, bo jak je zassą razem z wodą, to będzie koktajl rybny — odpowiedziała dziewczyna, chowając telefon do tylnej kieszeni rurek.

Tak więc po chwili wszyscy wyłapaliśmy ryby (Kai dalej bawił się w rybaka), a później ogarnęliśmy z grubsza to, co dało się jeszcze uratować. Byliśmy wdzięczni, że nie zalało się nam biuro z biletami i goodsami dla widzów, bo wtedy, Baekhyun nie tylko by nas zabił, ale rozjebał na części pierwsze.

⋯☆★☆⋯

Ekipa wsparcia, to znaczy straż i inni pomogli nam pozbyć się wody, co zajęło prawie dwie godziny z przerwami, ale w końcu się udało. Naprawili nam również hydrant, który w sumie nie był hydrantem, a miejscem gdzie był długi wąż i jakieś inne sprawy. W sumie, nieważne. Ważne, że było czysto i jedyne co nam pozostało to czekać, aż podłoga wyschnie.

Wyczyściliśmy również stoliki i Jongin odłożył drabinę, na której wcześniej łowił ryby.

— Kurwa — powiedział głośno Taeil — ale tu czysto, ja pierdole, z tej podłogi to można normalnie jeść obiad — wskazał. W sumie miał rację. Widać było, że to teraz biały kolor, a nie jakieś szare gówno.

— Która godzina? — spytałem, bo jakoś nie chciało mi się wyciągać telefonu z kieszeni.

— Twoja ostatnia — powiedział Sehun. Thx. — Prawie w pół do pierwszej.

— Wszystko już ogarnięte?

— Zamknij ryj, Yeol. Oglądam snapy od Byunka. Robili z Kasperkiem naleśniczki, aw, jak słodko.

— Co robili?

— Ooo! Robili nawet live z grania w kolorowanki. Ale to jest urocze. No nie mogę.

Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu, co zapewne było spowodowane pierdoloną zazdrością czy coś, ale no nieważne. Nie, że nie lubię jakoś bardzo Kaspra, bo to nie prawda. Nie mogę nie lubić nieznanej mi osoby. Po prostu nie lubię tego, że tak blisko jest z Baekhyunem. To ja powinienem jeść z Byunem te naleśniki, grać w kolorowanki i inne rzeczy, i Bóg wie jeszcze co. Po prostu byłem zazdrosny i chyba zbyt chciwy co do Baekhyuna.

— Jongin — zacząłem, gdy Sohyun odeszła od nas i usiadła sobie na krześle, zapewne dalej oglądając SnapChata Byuna.

— Hm?

— Chcesz mi pomóc?

— To znaczy?

— Pomożesz mi? Muszę sprawdzić, czy z Baekhyunem wszystko w porządku...

⋯☆★☆⋯

— Mam rozumieć, że chcesz wykorzystać mojego dildodrona, do którego przyczepiłeś kamerkę, by podlecieć nim do okna Baekhyuna i zacząć go nagrywać i obserwować co się u niego dzieje, bo boisz się, że robi coś z Kasprem? — zapytał Kai, który skończył pakować sprzęt.

— Tak, a co?

— Zajebisty plan! W końcu wykorzystam swojego dronika nie tylko do penetracji, ale i do zabawy. Może dzięki temu wymysłowi się wzbogacę i załatwię sobie i Kotkowi wypad na Kanary? Chcę uprawiać z nim seks na plaży, pijąc mleko kokosowe z jego pięknego brzuszka, kurwa.

— Dobra, masz to jak w banku, ale pamiętaj. Nie mów nic Byunowi, no i nie drzyj mordy, nie zdradź nas.

— Spoczko foczko, damy radę. — Uśmiechnął się i zapiął plecak, a następnie podał mi go, po czym zajrzał do szafy i wyciągnął z niej jakąś zwykłą, szarą bluzę, którą po chwili ubrał. — No to w drogę, Chan.

Opuściliśmy dom Jongina, który oczywiście zamknęliśmy na tysiąc spustów i wpakowaliśmy się do mojego samochodu, w którym kurwiło wpierdolem.


Już miałem odpalać autko, kiedy przeszkodził mi telefon. Wziąłem telefon w dłoń i rzuciłem okiem na ekran, na którym widniał derp mojego ojczulka.

— Gitara siema, synu! — Usłyszałem zaraz po odebraniu połączenia.

— No siemandero, tato — przywitałem się. — Chcesz coś, bo je...

— Synek, kurwa, powiedz mi, co ty odpierdalasz? Wbijam sobie na halę, ciebie nie ma i moje oczy nie dowierzają!

— Co się stało?

— No kurde, te małe smarkule oglądają streama Baekhyuna z jakąś ciabatą. Co to za ziomek i czemu one się podniecają, co? Powiedz mi natychmiast, bo ja już nie wiem.

— Później pogadamy, tato — westchnąłem i już chciałem się rozłączyć, ale Kai wyrwał mi telefon i przystawił sobie do ucha.

— Siemano kolano, Panie Park! Z tej strony Kim Kai! — krzyknął do telefonu. Ja–pier–do–le. — Niech pan chwilkę poczeka! Dam na głośnomówiący — dodał, a ja już po chwili mogłem słyszeć śmiech mojego ciulka ojczulka. Co.

— No to opowiadajcie, co się stało przez te kilka dni — zaczął, a ja już odpaliłem auto, bo nie mam zamiaru tracić czasu. Nie wiadomo, co się dzieje u Baekhyuna i Kaspra.

— W sumie to taki trochę raban się zadział, proszę pana.

— To znaczy? Jaki raban?

— Bo sprawy nieco się skomplikowały, ponieważ były chłopak Baeczka wbił do Seulu, ten ze streama, Kasperek. No i pański syn też trochę… zjebał. Trochę bardzo. Przepraszam, ale pański syn to jakaś jebana dzierwa, że na miejscu Baeka wyjebałbym mu z laczka Luhana.

— Park, ty mały skurwysynu.

— Dzięki, tato. — Przewróciłem oczami i włączyłem moje pioseneczki z pendrive, które przyciszyłem, żeby Jongin mógł normalnie rozmawiać.

— A gdzie wy teraz jesteście? — zapytał.

— Jedziemy pod blok Baekhyuna, bo Chan chce zakukać moim dildodronem w okna sypialni sprawdzić, czy są grzeczni, hehe — wyjaśnił, podpierdalając ze schowka colę w puszce.

— Dobra, hehe, rozumiem. To ja wam chłopaczki nie przeszkadzam, no i powodzenia — powiedział. — Spierdol coś Yeol to się nie pokazuj w domu, cwelu.

— Ja go dopilnuję! — wtrącił Kai.

— Dobra, nara, bo muszę tego ogórasa odebrać od tych ziomasów, którzy robią te wjazdy na chatę.

— El dorado — pożegnał się Kai i rzucił mój telefon gdzieś w chuj na tylne siedzenia. Nie wiem po chuj, ale no jebać.

W końcu mogłem pogłośnić bumbaja od czarny różowy i zajebiście. Bumbaja to ja zrobię temu całemu Taewoo jak dowiem się, że coś zrobił Baekowi. Blackpink mój zespół, polecam.

— Wyłącz to gówno, debilu, bo mi bębenki jebną — jęknął Kai, który przełączył piosenkę.

— Jedziesz ze mną moim samochodem, więc spierdalaj.

— No to weź mnie wypuść. Ciekawe, co zrobisz bez MOJEGO dildosa ze skrzydłami — fuknął, a ja postanowiłem się poddać. Pierdolony frajer.

Chwilę później byłem zmuszony słuchać wycia Jongina przez kilkanaście minut do piosenek Gfriend, Bigbang, Block B i Zico. Zesram się z niego zaraz.

— Is that true? Yes! Okey dokey yo! — ryknął, a ja miałem ochotę wjebać sobie jego dildosa w uszy. Weźcie mnie stąd. K U R W A. — Kurwa — kaszlnął, po czym ściszył nieco pioseneczkę Jiho, którą swoją drogą lubiłem. W ogóle Bloczki to mają piosenki sztosik, również polecam.

— Chan — zaczął, a ja spojrzałem na niego przez chwilę i zaraz odwróciłem wzrok, nie chcąc ujebać zderzaka czy czegoś przy parkowaniu. — To jest zły pomysł — westchnął, patrząc na blok, w którym mieszka Baekhyun.

— Pieprzysz, Kai. Chodź, a nie — powiedziałem, zaciągając ręczny i wyciągając kluczyki ze stacyjki, które skryłem od razu do bluzy. Nałożyłem na łeb kaptur i wyszedłem z samochodu.

— Ale, Chanzjebie — zaczął, wychodząc zaraz po mnie z samochodu. — Na pewno coś się spierdoli i nie dość, że wkurwisz Baekhyuna to dasz większe pole do popisu Kasprowi! Baek może się na tyle zdenerwuje, że specjalnie prześpi się z Taewoo, żeby zrobić ci na złość i co wtedy, hm?

— Baekhyun nie jest taki. Może i czasami działa nieco impulsywnie, ale do takiego czegoś by się nie posunął. Za bardzo jest we mnie zakochany, cokolwiek — stwierdziłem, zabierając plecak z dildosem i zamykając na przycisk samochód

— Oj, zdziwiłbyś się. — Podbiegł do mnie. Szczym ryj, Kai, bo ci jebne. — Kasper był pierwszą miłością Byuna. Nawet go tam, hehe, rozdziewiczył. Na jego miejscu to bym tam się nie jebał w tańcu, bo wiesz, tyle lat związku za sobą, zaufanie do siebie mają, a rozstali się w zgodzie, łapiesz okonia?

— Sram na to, daj mi działać — mruknąłem, zatrzymując się kilka metrów przed oknem Bae.

— Jesteś zjebany.

— Nie bardziej od ciebie — odpowiedziałem, wyciągając ten cały sprzęt.

SPOKO, SPOKO, KAI GO ODKAŻAŁ, WIĘC MOŻNA GO DOTYKAĆ.

Chociaż w sumie pewnie już przesiąknął dupskiem Kaia albo Dyo.

Jebać.

Położyłem drona na ziemi i włączyłem go, uważnie wcześniej sprawdzając, czy kamerka jest dobrze przymocowana, po czym wziąłem telefon Jongina i włożyłem go w uchwyt przy kontrolerze. Po krótkiej chwili brunet ustawił mi jakieś gówna, które udostępniły nam widok z kamery i mogłem startować.

Oczywiście mam drona, jednak nigdy nie miałem styczności z dronem, który ma przyjebanego do wszystkiego dildosa, dlatego też dron wyjebał mi w chuj wie jaką stronę, o mało nie rozpierdalając się o drzewo.

— Pojebie, zjebiesz mi sprzęt — warknął chłopak.

— Morda, muszę się skupić — wymamrotałem i spróbowałem okiełznać to gówno, co udało mi się po jakichś dwóch minutach.

Nie chcąc robić dużego hałasu, zacząłem zbliżać się do okna Baeka i co chwile zerkałem na ekran telefonu Kaia. Gdy byłem już w dobrej odległości, spojrzałem po raz kolejny na ekran i moje pięści zacisnęły się znacznie. Nawet Kai spytał się mnie, o co chodzi. Ja jedynie podsunąłem mu pod mordę ów monitor, gdzie widniał obraz całującego się Baekhyuna i Kaspra.

NO NIE POWIEM. ŚWIETNIE SIĘ BAWIĄ Z TEGO CO WIDZĘ.

— O kurwa — powiedział momentalnie Jongin. — No synek. Nieźle się bawisz widzę.

— Ja pierdole. — Spojrzałem zdenerwowany przed siebie, chcąc się trochę uspokoić. Co jak co, ale kurwa. Tak być nie powinno. — Czemu to zrobili?

— Cóż, może Bae Bae nadal go kocha. Nie wiadomo — wzruszył ramionami.

Aha, co.

— Zazdrosny jesteś? Hehe.

— Ja? Zjebało cię? — Oczywiście, że byłem. Baekhyun to mój (chłopak) przyjaciel. Kasper w ogóle nie powinien się pojawiać w tym miejscu o tym czasie. Wszystko psuje. — Martwię się o Baekhyuna, co jeśli Kasper go wykorzysta albo zrani?

— Chłopie, nie chcę ci psuć bajki, ale ze wszystkich osób, nie licząc starszych Byuna, to ty ranisz go najbardziej, więc daj spokój na chwilę. Kasper to fajny chłopak, przekonaj się do niego, a nie wyciągasz pochopne wnioski, okej?

— Trzymasz jego stronę? Tego Kaspra?

— Trzymam tą stronę, przy której Baekhyun jest szczęśliwy. Trzymam jego stronę. Dlatego będę popierać to, co daje mu szczęście. Nie ważne czy to ty, czy Kasper, czy nowe GTA.

Usłyszałem jakieś szmery i szepty w głośniczku, więc zbyłem Jongina i wróciłem do oglądania.

— Kasper...

— Tak, o co chodzi?

— Bardzo cię lubię, wiesz?

— A Chanyeol? — Co ja?

— To ciebie lubię, dlatego powinniśmy... wiesz...

— Ale nie chce cię do niczego zmuszać, Bae Bae.

Później nawet już nie miałem ochoty na dalsze oglądanie tego, jak para idzie w ślinę, a następnie kładzie się na łóżku z zamiarem zrobienia czegoś innego, jak tylko całowanie.

Aktualnie już nie byłem zdenerwowany, byłem po prostu cholernie wkurwiony, zaskoczony, zawiedziony i wszystko co najgorsze.

— Dobra — powiedziałem oddychając, a raczej starając się oddychać spokojnie. — Idę stąd.

— Park, nie idź.

— Bo co, skurwisynu?

— Gówno, kurwa. Ogarnij się jebany zazdrośniku, to tylko pocałunek i seks, chociaż wątpię, by to drugie doszło do skutku, ale no nie wiadomo, NIEWAŻNE. Wracając, ogarnij się i pomóż mi to ściągnąć na ziemię — wskazał na latającego drona.

— W chuju mam tego dildosa latającego, wracam do domu, sam sobie to ściągaj — mruknęłam wypierdalając monitor i stery gdzieś w pizdu daleko za sobą.

Doszło do tego, że pierdolnąłem jakiegoś kota na murku w papę, nieważne. Nieistotne to jest, teraz chciałem znaleźć się w domku, z dala od tego skażonego miejsca.

— Zajebie ci za moment.

— No to dawaj kozaku.

— Kozaka to dostaniesz, ale na mordę.

Zaczęliśmy się tak kłócić. Zleciało nam z pięć minut, zanim skończyły nam się wyzwiska i teksty z twojastara.com. Po tym czasie, przeprosiłem ładnie Jongina i ustałem obok badając sytuację, co chce zrobić, bo w końcu straciliśmy stery, które poszły w siną dal, bo kot je zapierdolił i teraz mogliśmy co najwyżej rzucać w tego dildodrona butami i kamieniami.

Po kolejnych minutach, Kai odpierdolił jakieś kankany na drzewie i pierdolnął kamieniem tak mocno, że nie dość, że pierdolnął nim w ścianę, to jeszcze sam dildos wleciał komuś w okno rozbijając szybę. ŚWIETNIE.

— Ja pierdole. ALARM! — Wydarł się, spadając z drzewa, mordą do ziemi.

Pomogłem mu wstać i szybko spierdoliliśmy z miejsca zdarzenia, chowając się za śmietnikiem, w którym chyba były jakieś martwe płody, bo jebało z niego nie wiadomo do końca czym.

— KURWA! — Usłyszałem prawdopodobny krzyk Baekhyuna i zauważyłem jak otwiera okno. Zaczął się rozglądać, a chwilę po tym, dołączył do niego Kasper robiąc to samo. — Życie wam nie miłe?!

Zauważyłem jak chłopak obejmuje mojego Byunka ramieniem, a następnie mruczy coś do niego. Moje pięści znów zacisnęły się i to tak mocno, że prawdopodobnie zrobiły się blade. Wyjebane.

— Miałeś racje, Jongin — mruknąłem, poluźniając dłonie.

— To znaczy?

— Jestem zazdrosny — przyznałem spoglądając na niego. — Jestem zazdrosny o Baekhyuna.

⋯☆★☆⋯

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz